|
Książka duńskiego autora Mikkela Birkegaarda pod intrygującym tytułem „ Biblioteka cieni” była tematem spotkania Dyskusyjnego Klubu Książki dla dorosłych w Cieklinie, które odbyło się 12 września br.
John, który dostaje w spadku stylowy, pełen starych ksiąg antykwariat Libri di Luca. Okazuje się, że jest on siedzibą tajemniczego Stowarzyszenia Lektorów – ludzi mogących wpływać na innych poprzez czytanie. Część Lektorów założyła osobne stowarzyszenie – Cieni i wykorzystując swoje zdolności chce zapanować nad światem. Istnieje też grupa Odbiorców, tych którzy „słyszą „ tekst nawet, gdy nie jest on czytany głośno i również mogą wpłynąć na czytającego. Pomiędzy nimi my- zwykli czytelnicy, gdyż żadna z klubowiczek nie odkryła w sobie, jak dotąd ani zdolności lektora, ani odbiorcy.
Rozmowa o książce przerodziła się w dyskusję o czytaniu. Dlaczego lubimy czytać, jakie są ulubione pory i miejsca w których czytamy, po jaki rodzaj lektury sięgamy najchętniej, a jaki omijamy. Okazuje się, że ile uczestniczek spotkania tyle wariantów obcowania z literaturą.
Po wymianie poglądów na temat czytania obejrzałyśmy wystawę dekupażu i ikon autorstwa pani Bożeny Jurkowskiej.
Mnie osobiście ta książka urzekła. Niesamowity klimat tajemnicy przewijający się przez całą treść, sugestywne opisy dzięki którym prawie znalazłam się na miejscu wydarzeń sprawiły, że nie mogłam się od niej oderwać. Wielkie uznanie dla tłumaczki – pani Bogusławy Sochańskiej. Krystyna Czechowicz
Nie wciągnęła mnie ta książka tak, żebym doczytała do końca. Nie jestem aż takim czytelnikiem, że czytam z zainteresowaniem wszystkie książki. Jeśli mi coś nie podejdzie to raczej odkładam taką pozycję. Pomysł napisania jest ciekawy. Manipulacja i dążenie do władzy są myślą przewodnią. Jednak całość raczej nie w moim stylu.
Marta
Biorąc książkę po raz pierwszy do ręki, zawsze czytam umieszczone na okładce recenzje. Tak też uczyniłam w przypadku „ Biblioteki cieni”. Gdy przeczytałam, że jest to thriller naprawdę z wielką chęcią rozpoczęłam lekturę. Jednak po przeczytaniu połowy nie czułam, że „... to może być śmiertelny nałóg...” ( cytat z okładki), który mnie wciągnie. W drugiej połowie jest więcej emocji, ale jak dla mnie to książka na cztery z plusem.
Renata
Bardzo mi się podobała. Najprawdopodobniej sprawił to sposób narracji - trochę nieśpieszny, pełen tajemniczości oraz to, że główny bohater jest Włochem. Byłam we Włoszech i lubię Włochów. Dlatego łatwo zaprzyjaźniłam się z Johnem di Luca i razem z nim popijałam kawę przy lekturze. A swoją drogą to ciekawe, czy naprawdę nie ma wśród nas ludzi o takich zdolnościach?. Polecam.
Basia