|
Grudniową lekturą przemyskiego DKK była powieść Moniki Rakusy „Żona Adama”, której nie brakuje autoironii i dystansu wobec opisywanych problemów. Bohater powieśći, Adam ginie na pierwszych kartach książki; zabił go tramwaj linii „0” pozostała po nim legenda i dwie żony. Śmierć Adama zaskakujeje obydwie. Dotychczas Rita i Anna żyły w cieniu sławnego małżonka – prywatnie megalomana i egoisty. Teraz jednak muszą sobie poradzić z żałobą - i wreszcie mają prawo głosu. Pierwsza żona - Rita, psychoterapeutka. Imię, za którym nie przepada, dostała na pamiątkę po Ricie Hayworth, by była wyzwaniem i karą dla mężczyzn. Zakochiwała się w nich i odkochiwała jak w książkach, piosenkach czy wierszach. Ale naprawdę zależało jej tylko na kobietach. I tylko ich naprawdę się bała. Druga żona - Anna, redaktorka. Kobieta - bandaż, jak sama siebie określała. Żyjąca gdzieś z boku, poza decyzjami. I zawsze w cieniu pierwszej żony. Bohaterki, po smierci męża, odnajdują porozumienie między sobą oraz swoje własne tożsamości. Grzebiąc byłego i obecnego męża odnajdują własne ja i własną niezależność. Monika Rakusa nakreśliła z wyjątkową precyzją portrety postaci. Czytelnik przenika do świata Rity i Anny. Książka jest również głosem w dyskusji o roli płci, potrzebie zdefiniowania siebie i o tym, jak na tę potrzebę wpływa relacja z mężczyzną.