Richard Paul Evans :"Stokrotki w śniegu"
12-07-2012
Ostatnią omawianą w naszym DKK książką były „Stokrotki w śniegu” Richarda Paula Evansa.
Powieść ciepło przyjęta przez nasze klubowiczki, poruszająca do głębi, przestrzega i zmusza czytelnika do refleksji nad sobą nad własnym życiem i postępowaniem. Szacunek dla samego siebie i drugiego człowieka jest najważniejszy a miłość i przyjaźń nadają życiu sens!
Wkurza mnie ta książka!" - wyrwało mi się w zaciszu kuchni, gdzie zwykle przesiaduję wieczorami przy swoim ulubionym zajęciu - "Strasznie przewidywalna i strasznie oczywista!".
Nie twierdzę, że czytuję wyłącznie ambitną literaturę. Chętnie sięgam po książki dla młodzieży, odnajdując w nich wiele niedocenianych dawniej wartości. Mam też "na sumieniu" kilka romansów Ireny Zarzyckiej, które czytałam nie dla spełnienia intelektualnych ambicji, lecz dla specyficznego przedwojennego "klimatu". Coś mi jednak te książki dają, o coś wzbogacają, a Richard Evans nie wniósł do mojej wiedzy i wrażliwości niczego nowego. Nawet ujęcie tematu nie jest oryginalne, lecz wzorowane na klasyce - "Opowieści wigilijnej" Charlesa Dickensa, czego pisarz wcale się nie wypiera.
Jak już wspomniałam, wszystko w tej książce jest takie oczywiste: żona Jamesa Kiera, głównego bohatera powieści, nie dość, że skrzywdzona przez niego, to jeszcze śmiertelnie chora (oczywiście na raka), uroczysty i z detalami opisany wigilijny poczęstunek w firmie Jamesa, tonąca w kwiatach szpitalna sala - mnóstwo tanich, ogranych efektów. Niestety, zamiast wzruszenia powodowały u mnie lekką irytację.
W klubie książka się podobała. Potraktowano ją jako przypowieść o dobru, chyba nie szukano w niej tego, czego nie ma. Zwrócono uwagę na piękną postać żony Kiera, która do końca jest mu wierna, do końca w niego wierzy i gotowa jest wszystko wybaczyć, nie tracąc przy tym własnej godności. Przypomina mi to postawę Lou Maytree z jednej z naszych poprzednich lektur, jednak "Państwa Maytree" oceniam o całą klasę wyżej pod względem walorów literackich, konstrukcji i psychologicznej głębi. "Państwo Maytree" zadziwiają, intrygują, zaskakują, czego nie można powiedzieć o "Stokrotkach".
Żeby jednak nikt nie powiedział, że potrafię tylko krytykować, przyznaję: lektura "Stokrotek" dostarczyła mi też przyjemności. To ciepła powieść z tzw. przesłaniem, budująca i optymistyczna. Lekka, nie forsująca umysłu - odpoczywałam przy niej. To jej zalety, ale jednocześnie mankamenty. Wszystko zależy od oczekiwań i potrzeb odbiorcy.
Marta Jodłowska-Hanasiewicz