|
Niezwykle zagmatwane historie
26 czerwca 2012 r. odbyło się spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki Miejskiej Biblioteki Publicznej w Jaśle. Klubowicze dyskutowali o książce Ludwiki Włodek Pra. O rodzinie Iwaszkiewiczów.
Wstępem do rozmowy był wywiad z autorką w Tygodniku Powszechnym. Wypowiedziała tam zdanie, które zdaje się być odpowiedzią na pytanie o imperatyw napisania rodzinnych wspomnień. Moim zdaniem to jest książka – mimo rozmaitych nieszczęść – o niesamowitej sile rodziny i o poczuciu zakorzenienia i tożsamości, które się czerpie z faktu, że się do tej rodziny należy. (…) My tę rodzinność celebrujemy i to jest wielka zasługa moich pradziadków, którzy nas tego nauczyli.
Tak oto widzi książkę M. Kantor: Autorka ma rację pisząc, że gdy ktoś czyta wspomnienia z przeszłości innych ludzi, myśli o swoich przodkach, ich życiu i ma chęć sięgnięcia do dokumentów rodzinnych czy opowiadań starszych członków rodziny. Jest to bardzo cenne, gdyż daje ogląd społeczeństwa, wnosi wiele, może nieznanych faktów, do historii i w efekcie tworzy się dziedzictwo narodowe.
B. Tora w swojej recenzji napisała: Znane jest powiedzenie : „dom to nie kościół”. Każda rodzina w swojej historii posiada niechlubne epizody zachowań poszczególnych jej członków, o których się nie mówi poza własnym domem. (…) Uważam, że nie jest to książka budująca, bo utwierdza człowieka w przekonaniu, że trudno o ideał w rodzinie, bo się go nigdzie i nigdy nie znajdzie. Dla mnie osobiście czytanie jej sprawiało trudność z powodu natłoku imion występujących tu osób (w czym łatwo było się pogubić). Raz autorka występuje w roli narratorki, raz czyni nią ciocie, babcie, przez co niezwykle to wszystko jest zagmatwane.
U. Radoniewicz: Cenne dla mnie jest spostrzeżenie autorki, że drobiazgi, które stanowią o całej ludzkiej postaci dopełniając naszą naturę - to co lubimy robić, nasze skłonności, nawyki, przyzwyczajenia, westchnienia, ubiory, fryzury, smaki - tak naprawdę budują historię. Historię daleko inną od tej utworzonej przez typowe jej wyznaczniki, ale może przez to bardziej autentyczną.
Z. Wojdyła zwróciła uwagę na muzyczny epizod związany z K. Szymanowskim oraz piękne zdjęcia wytwornych kobiet, sióstr J. Iwaszkiewicza. Dla T. Hołosyniuka była to nie do końca udana próba zmierzenia się z historią własnej rodziny. Jednak książka mobilizuje czytelnika do dalszych poszukiwań literackich. Zasadnym się wydaje przeczytanie Dzienników Jarosława Iwaszkiewicza i Dzienników i wspomnień Anny Iwaszkiewicz. Dopiero po tych lekturach książka Ludwiki Włodek staje się pełna.
MBP w Jaśle
Głos w dyskusji nad książką Ludwiki Włodek Pra. O rodzinie Iwaszkiewiczów.
Piękne słowa - „Urodziła mi się dziś prawnuczka”- było to 26.XII.1976 r. Tak powiedział Jarosław Iwaszkiewicz, kiedy 36 lat temu urodziła się Ludwika Włodek, jego prawnuczka , autorka książki Pra.O rodzinie Iwaszkiewiczów . Urodziła się w Polsce Ludowej, w czasie kiedy Jarosław Iwaszkiewicz mieszkał w Stawisku. Była małym dzieckiem, kiedy w roku 1979 zmarła żona Jarosława, Anna z Lilpopów i niedługo potem, bo w 1980 r. jeden z ważnych polskich pisarzy, Jarosław Iwaszkiewicz. Książka Ludwiki Włodek opiera się na bardzo cennych, bo autentycznych dokumentach rodzinnych i relacjach ludzi, którzy przez wiele lat mieszkali i żyli na Stawisku i byli bardzo blisko życia codziennego pisarza i jego rodziny. Życie i twórczość Iwaszkiewicza jest przedmiotem wielu książek / m.in. bardzo ciekawej książki Piotra Mitznera pt. Hania i Jarosław Iwaszkiewiczowie z r. 2009/, lecz książka Pra. jest wyjątkowa. Jako wielbicielka twórczości Jarosława Iwaszkiewicza dołączyłam ja do mojego księgozbioru. Wiemy, że postać Iwaszkiewicza wzbudza wiele kontrowersji, ale nie nam osądzać ludzi, którzy żyli w trudnych czasach politycznych. Jarosław Iwaszkiewicz stworzył wspaniałe dzieła literackie, był uczciwym człowiekiem, nie krzywdził nikogo a wprost przeciwnie pomagał wielu kolegom po piórze. Książka mi się podoba, chociaż trudno się ją czyta, gdyż fakty wcześniejsze i późniejsze przeplatają się w zależności od tego, kto o nich opowiada. Na szczęście pomagają w tym drzewa genealogiczne rodziny Iwaszkiewiczów , Lilpopów i inne. Cenne jest pokazanie fotografii z archiwów rodzinnych. Bardzo ciekawe są nadawane przez autorkę bardzo zabawne, powiedziałabym w stylu „gombrowiczowskim” tytuły rozdziałów oraz cytowane autentyczne powiedzonka. Ludwika Włodek pokazuje jak ważnym miejscem dla Jarosława i Anny Iwaszkiewiczów było Stawisko, siedziba, gdzie można było mieć ukochane koty i psy, gdzie była przestrzeń i mili goście. W czasie wojny Iwaszkiewiczowie pomagali Żydom i pośmiertnie zostali odznaczeni Medalem Sprawiedliwi wśród Narodów Świata przez Instytut Yad Vashem. Tutaj przebywali Miłosz, Baczyński, Andrzejewski inni znani twórcy. Jarosław Iwaszkiewicz urodził się w Kalniku, na Ukrainie i tam wraz z żoną w 1958 r. pojechał, zobaczyć miejsce gdzie kiedyś stał rodzinny dom Jarosława. Tak pisze o tym miejscu Ludwika Włodek , która to miejsce odwiedziła: … to był świat ich dzieciństwa i młodości. W takim świecie wszystko jest lep-sze i ładniejsze niż było w rzeczywistości. Autorka nie upiększa charakterów ludzi z jej rodziny. Wy-gląda na to, że byli ludźmi z krwi i kości, kochali zwierzęta i przyrodę, potrafili zakląć ale i nosić wspaniałe toalety i biżuterię. Na Stawisku jest piękny portret praprababci Ludwiki, Jadwigi Śliwińskiej, p. v. Lilpop, która dożyła 96 lat , na Rosjan mówiła - Moskale a na Niemców - Prusacy. Autorka ma rację pisząc, że gdy ktoś czyta wspomnienia z przeszłości innych ludzi, myśli o swoich przodkach , ich życiu i ma chęć sięgnięcia do dokumentów rodzinnych czy opowiadań starszych członków rodziny. Jest to bardzo cenne, gdyż daje ogląd społeczeństwa, wnosi wiele, może nieznanych faktów, do historii i w efekcie tworzy się dziedzictwo narodowe.
Moje wnioski : Książka Pra. - wspaniała i bardzo ciekawa obok tego, że poszerza wiedzę o znako-mitym polskim pisarzu, to jeszcze mobilizuje czytelnika do opowiedzenia lub napisania historii swojej własnej rodziny. I oto chodzi.
Maria Kantor Kraków, 14 VI 2012
Wgłębianie się w rodzinne tajemnice nie tylko jest radosne ale i bolesne. Czasami wygląda inaczej niż byśmy chcieli je pamiętać – cytat z książki.
Znane jest powiedzenie : „dom to nie kościół”. Każda rodzina w swojej historii posiada niechlubne epizody zachowań poszczególnych jej członków, o których się nie mówi poza własnym domem. Dlatego zdumiewa historia rodzinna Iwaszkiewiczów opisana przez prawnuczkę, w oparciu o dokumenty i wspomnienia nie tyle własne, co zasłyszane od członków rodziny. Więcej w niej tych ciemnych stron a sama autorka mówi; „Mam wrażenie, że nad naszą rodziną ciąży fatum, które kolejnym pokoleniom nie pozwala zaznać w pełni szczęścia rodzinnego. Tak jak byśmy nie potrafili cieszyć się nim i doceniać go”. Istotnie, Iwaszkiewiczowie mieli wiele powodów do dumy
i radości – znamienite korzenie rodzinne, zasoby materialne, zdrowe i zdolne dzieci, szczęśliwe przetrwanie II wojny światowej. A jednak…
Żona Jarosława Iwaszkiewicza – Anna wyrosła w mieszczańskiej rodzinie. Posiadała solidne wychowanie panny z dobrego domu, ale jej edukacja nie pozwoliła sprostać wymogom jakie stawiało przed nią prowadzenie domu i wychowanie dzieci. Mimo pomocy służby nie radziła sobie jako gospodyni i matka. Zapewne był to istotny powód, dla którego pan Jarosław czynił wyrzuty żonie. Ona z kolei bardzo religijna miała za złe mężowi jego zbyt liberalne poglądy w tej materii. Wszystko to było powodem ustawicznych kłótni i dokuczliwości między małżonkami.
Iwaszkiewiczowie robili wszystko, żeby ich dom był ośrodkiem życia rodzinnego ale
też i kulturalnego. Pod swoim dachem gościli nie tylko dalszą i bliższą rodzinę oraz sławnych ludzi ze świata artystycznego i kultury. Był to dom otwarty dla wszystkich. Niewątpliwie stanowisko Jarosława Iwaszkiewicza jako Prezesa Związku Literatów Polskich przysparzało mu wielu znajomych, których chętnie gościł. Iwaszkiewicz, żyjący z piętnem wygnańca przeświadczonego o potędze sowieckiego imperium, postępował tak, żeby nie narazić się władzy komunistycznej. Uważał, że stawianie oporu nie ma sensu. Gardził tą władzą, ale uważał, że unikami więcej wskóra dla dobra kultury i dla swojej twórczości, która była dla niego najważniejsza.
Uważam, że nie jest to książka budująca, bo utwierdza człowieka w przekonaniu, że trudno o ideał w rodzinie, bo się go nigdzie i nigdy nie znajdzie.
Dla mnie osobiście czytanie tej książki sprawiało trudność z powodu natłoku imion występujących tu osób (w czym łatwo było się pogubić). Raz autorka występuje w roli narratorki, raz czyni nią ciocie, babcie, przez co niezwykle to wszystko jest zagmatwane.
Barbara Tora
DKK MBP w Jaśle