|
Ogród Afrodyty” Ewa Stachniak
Zimno. Bardzo zimno, wprost przeszywające mroźne powietrze. Na szczęście za oknem, bo w naszym gronie temperatura oscylowała zdecydowanie w wysokich granicach ciepła. A powodem była dyskusja nad świeżo przeczytaną książką „Ogród Afrodyty”. A rozmowy były podobne do tych, jakie mają miejsce na mównicy w naszym parlamencie.Jedna mówiła, by druga jej przerwała. I tak prawie bez końca, bo niestety zdania wśród nas na temat tej powieści były diametralnie zróżnicowane. Zgadzałyśmy się tylko na jednym poziomie – książka Stachniak to kawałek świetnej historii w dobrym opakowaniu. Jednak reszta opinii była już całkiem inna. Ale może po kolei.
Zofia Potocka, bo to Jej dotyczy powieść, to wedle encyklopedii „(...) stambulska kurtyzana pochodzenia greckiego, według legendy niewolnica sułtana, słynna metresa wielu osobistości, szpieg i wreszcie jako polska arystokratka (tytułowana hrabiną) ulubienica europejskich salonów.” i jak czytamy dalej, słynęła z wyjątkowej urody, która szła w parze z jej licznymi romansami. Do tego należy dodać jej spryt i umiejętność manipulacji, co w konsekwencji sprawiało, iż Zośka niezłym konspirantem w spódnicy była. Jej życiorys przypomina barwną tęczę o niezliczonych kolorach. Można by o niej pisać i pisać, ale nie w tym rzecz. W latach, w których przyszło jej żyć rzeczywistość wyglądała diametralnie inaczej od naszej. Wtedy kobiety nie miały łatwo, a bycie trzpiotką żadnej z dam na korzyść nie wychodziło. Zofia była cwana. Potrafiła walczyć o swoje. Jak już obrała jakiś cel, to do niego dążyła. Ot, czasy nakazywały desperację bez względu na płeć, a Potocka z piętnem dziwki, udowadniała wszem i wobec, że mimo tego żyje w pełni. I niektóre z nas burzyły się na niecne czyny Zofii. Na to, że pchała się do mężczyzn, do ich alków, a w ich ramionach i w swojej wyuzdanej pruderii znajdywała nieodpartą rozkosz. Ale czy dziś cokolwiek się zmieniło? Nadal przecież mamy rozwiązłość, tylko w innej oprawie. Kobieta częstokroć wychodzi z założenia, że aby coś osiągnąć musi się przejść przez rozbebeszone łóżko i przesiąkniętą potem pościel. I trudno się dziwić Zofii, która udowadniała, że mimo tego, iż była dwukrotną mężatką, jako kobieta znaczyła wiele. Stawiała czoła utartej mentalności, że kobieta bez mężczyzny nic nie znaczy. Dyskusja była burzliwa, choć każda z nas wie, że w pałacach królewskich do nie jednych afer seksualnych dochodziło. Można by nawet powiedzieć, że mury komnat nie jedno widziały i słyszały, a ujawnienie choćby części tego, czego były świadkami, zmieniłoby bieg historii nie tylko Polski. Jednak czy w naszej powinności jest oceniać Zofię?
„Jednak, jak można tak żyć? Jak można tak się poniżać we własnych oczach?” - dziwiły się niektóre z nas głośno negując postępowanie schorowanej hrabiny. „Każda z nas postąpiłaby podobnie, gdyby była skazana na kiesę jakiegoś możnego faceta” - szybko reagowały obrończynie. Jednak łatwo nam dywagować siedząc przy stole zapatrzone w okładkę powieści. Jednak fakt pozostaje faktem, że Zofia, gdy już pokonała ją choroba nowotworowa, została pochowana w Humaniu, tuż obok swojej ukochanej Sofiówki – jednego z najpiękniejszych parków w Europie, który podarował jej zakochany w niej Potocki. Czyli ktoś ją kochał bezwarunkową miłością.
I o to w życiu chodzi.
Agnieszka Kusiak
DKK w Lubeni