|
"I, że Cię nie opuszczę…” – treść książki Elizabeth Gilbert była przedmiotem dyskusji na wakacyjnym spotkaniu DKK, w dniu 30 lipca. Dyskusja była równie gorąca jak temperatura panująca w tym dniu na zewnątrz. Bo i temat niezwykle interesujący i prowokujący – małżeństwo. Jako, że wcześniej czytałyśmy „Jedz, módl się i kochaj” – z zainteresowaniem spotkała się możliwość poznania dalszych losów Liz i Felipe – głównych bohaterów.
Autorka książki pisze o małżeństwie w czasach przedchrześcijańskich, o jego stopniowym „przejmowaniu” przez Kościół, o pojmowaniu małżeństwa jako instytucji religijnej i państwowej pozwalającej „utrzymać” ład społeczny.
Ile osób tyle opinii na temat małżeństwa – tak też było wśród nas. Chwilami dyskusja przeobrażała się w „burzliwą debatę”. Zastanawiałyśmy się nad szczęściem dwojga ludzi, nad trwałością słów przysięgi, nad porą jak jest najodpowiedniejsza do zawarcia zawiązku małżeńskiego, nad związkami formalnymi i nieformalnymi, nad tym co stanowi
o trwałości związku i miejscu kobiety w nim. Patrząc na losy i postawy głównych bohaterów próbowałyśmy osadzić temat w obecnej rzeczywistości. „Bardzo podobało mi się ujęcie instytucji małżeństwa w perspektywie historycznej" – mówiła jedna z koleżanek
Przeczytanie lektury „I, że Cię nie opuszczę…” pozwala czytelnikowi spojrzeć na kwestię małżeństwa z różnych perspektyw. Książka ta według nas jest ciekawym felietonem traktującym o sensie małżeństwa. I choć nie jest super poradnikiem warto pochylić wzrok nad tą lekturą.