Stronę odwiedzono:
26848802 razy
Niewolnice, kurtyzany, czarownice w DKK w Leżajsku
18 kwietnia 2013 r. leżajski klub zmierzył się z „Podmorską Wyspą” Isabel Allende.
Autorkę zalicza się do najpopularniejszych pisarek Ameryki Łacińskiej, a także do grona współczesnych pisarzy hiszpańskojęzycznych. Jej książki zostały przetłumaczone na ponad 30 języków i sprzedane w ponad 56 milionach egzemplarzy. Jest założycielką Fundacji Isabel Allende, której celem jest wspieranie programów poświęconych promowaniu i ochronie podstawowych praw kobiet i dzieci. Jej książki stały się znane z powodu żywego sposobu opowiadania oraz realizmu magicznego.
Akcja powieści toczy się na XVIII wyspie Saint-Domingue, by potem przenieść się do Luizjany. Z czasem akcja powieści przenosi się na Kubę, ówczesną kolonię hiszpańską, by zakończyć się w Nowym Orleanie, który wraz z całym stanem Luizjana przechodzi z rąk do rąk – najpierw hiszpańskich, potem francuskich – by w końcu trafić w granice Stanów Zjednoczonych. Autorka przedstawia losy ekskluzywnej kurtyzany Violette, czarnoskórej niewolnicy Zarite i jej właściciela, Toulouse Valmoraine’a, wychowanego w duchu francuskiego oświecenia arystokraty. Podmorska wyspa przepełniona jest legendami i starymi wierzeniami, nadzieją, miłością i wiarą. Opowiada o tym kawałku historii, który dla czarnoskórych jest i bolesny
i szczęśliwy. O nietolerancji i bezwzględności, o zezwierzęceniu i podłości. O początkach walki z rasizmem i niesprawiedliwością. O początkach Wolności.
Jest to historia o wielkiej wierze, dumie i człowieczeństwie, którego nie można nikogo pozbawić niezależnie od ilości batów. Pisarka w sposób niezwykle realistyczny przedstawia normy moralne tamtejszych społeczeństw, podziały klasowe, warunki klimatyczne i sposoby radzenia sobie z nimi.
Wypowiedzi klubowiczów:
Podoba mi się styl pisarki, bogaty w wyrazy charakterystyczne dla tamtego miejsca i czasów (wyjaśnione za pomocą słowniczka na końcu książki)
W tekście na uwagę zasługuje również bardzo ciekawy wątek wierzeń i religii vodou – jako kulturowego łącznika z afrykańskimi przodkami. Bogowie stanowią nieodłączny element życia Zariete, tak samo zresztą jak erotyka, namiętność, cielesność tak charakterystyczna dla prozy iberoamerykańskiej.
„Podmorska wyspa” to książka, którą czyta się bardzo szybko. Ciekawa fabuła, niebagatelni bohaterowie.
Na uznanie zasługuje wielowątkowość powieści, rozmaitość osobowości, które poznajemy sprawia, że czytelnik nie jest w stanie się nią znudzić. Choć książka liczy sobie ponad pięćset stron nie można się oderwać od pasjonującej lektury.
Z każdej przeczytanej książki wypisuję myśli, które poruszają serce. W „Podmorskiej wyspie” spodobał mi się cytat „Słowa miłości są nieme”.
W książce bardzo podobał mi się podział narracji. Dzięki któremu poznaliśmy historie zarówno z perspektywy wszystkowiedzącego narratora oraz głównej bohaterki. Rozdziały w których przemawiała Tete, były naszpikowane emocjami, szczegółami z życia niewolnicy. Tą sama role pełniły wplecione między linijki wierzenia i legendy afrykańskiej ludności.
Historia niezwykle silnej Mulatki to wątek wciągający, wywołujący podziw, ale także wzruszenie. Kobiecie tej wiele razy wyrządzono krzywdę niesprawiedliwością, brakiem tolerancji lub obojętnością.
Podoba mi się, że miłosny wątek nie jest najważniejszy ale istotny jest tutaj problem samego niewolnictwa - ukazania całej tej społeczności kolonialnej, dla której życie czarnego człowieka było bezwartościowe - pozbawione praw i możliwości samodzielnego decydowania o sobie.
Samą książkę czyta się przyjemnie, pomimo trudnych tematów, które Allende porusza i refleksji, do której niewątpliwie zmusza. Zapewne, w dużej mierze jest to zasługa przepełnionego magią klimatu oraz barwnych postaci, posiadających cały wachlarz najrozmaitszych doświadczeń, emocji i przeżyć.
Zaintrygowała mnie postać Tante Rose uzdrowicielki z Saint Lazare wokół której istnieje zawsze pewna aura tajemnicy. Kobieta ta leczyła niewolników medycyna naturalną, ale również czarami. Niektóre jej praktyki przejmował sam doktor, który ja bardzo cenił.. Mocna wiara w leczenie dawała ogromne rezultaty (przyśpieszała gojenie ran, uśmierzała ból, odbierała bardzo ciężkie porody).
„Gambo był dumny a nie ma większego niebezpieczeństwa dla niewolnika niż duma”. Cieszę się że czasy niewolnictwa to już historia. Człowiek był traktowany gorzej niż zwierzęta. „Tańcz, tańcz Zarite, bo niewolnik, który tańczy jest wolny...dopóki tańczy”
Zaintrygował mnie tytuł, który odnosi się do krainy szczęśliwości. Gambo widząc jak zmarłych i chorych marynarze wyrzucają za burtę sam miał ochotę wyskoczyć „aby jego dusza popłynęła na podmorską wyspę by spotkać się z ojcem i resztą rodziny”. Ale byłby to haniebny czyn. Bo śmierć bez walki to hańba.
Książka dla wszystkich, bo kto nie lubi romansu, to znajdzie historię czasów niewolnictwa, etapy walk o jego zniesienie, wzmianki na temat ówczesnej medycyny, normach społecznych, polityce, zwyczajach, modzie, posiłkach, wierzeniach vodou.