Stronę odwiedzono:
26853366 razy
Książka Adama Wajraka i Nurii Selvy Fernandez „Kuna za kaloryferem” omawiana podczas kwietniowego spotkania naszego klubu była powodem kontrowersyjnej dyskusji.
Osoby uczestniczące w spotkaniu DKK różniły się w ocenie lektury. Każda z czytających pań dopatrywała się innych walorów. Dla części z nas to fascynująca opowieść o zwierzętach i próbach poznania ich zwyczajów - opowieść, która bawi ucząc jednocześnie. Wzruszające historie relacji między człowiekiem i zwierzęciem niezwykłe wzruszyły serca miłośniczek zwierząt. Czytając skupiłam swoją uwagę na fakcie, iż są to prawdziwe historie… ile trzeba włożyć miłości i cierpliwości w pielęgnację zwierzaka. Podziwiam tych ludzi – podkreśla jedna z pań. Nie wiem czy ja byłabym gotowa na takie poświęcenie - myśli głośno inna koleżanka. Lekki styl i prosty język, doza humoru, szczerość, piękne fotografie -
to walory powodujące, że szybko i z przyjemnością czytałam – argumentuje Ewa.
Trudno na polskim rynku znaleźć książkę, która by w ten sposób opisywała przygody ze zwierzakami – dodaje ktoś jeszcze. Pojawiły się też opinie negatywne osób dla których „przebrnięcie” do ostatniej strony nie sprawiło większej przyjemności. Tak już jest i o to chyba chodzi, aby dyskusja była ożywiona musi być różnica opinii. Warto było posłuchać ciekawej polemiki obrońców i „przeciwników” zbioru opowiadań.
Pozwolę sobie przytoczyć opinię koleżanki której książka ta nie sprawiła przyjemności czytania.
Następne spotkanie DKK w dniu 14 maja o godz. 17. 00.Przyjemnie nam jest poinformować,
że tego popołudnia gościć będziemy w naszej bibliotece p. BARBARĘ RYBAŁTOWSKĄ - pisarkę, aktorkę, piosenkarkę, malarkę, autorkę tekstów piosenek a także powieści i książek biograficznych.
Oprac. Wiesława Piekarz
„Kuna za kaloryferem” Adam Wajrak, Nuria Fernandez
Ból napisania czegoś jest znany nie tylko pisarzom czy poetom czekającym na wenę...na natchnienie... tkwiącym martwo nad czystą kartką papieru z nadzieją na szept płynący z boskich ust... Wewnętrzną pustkę czuję i ja próbując napisać recenzję „Kuny za kaloryferem” autorstwa Adama Wajraka i jego partnerki życiowo-literackiej Nurii Fernandez. Wydawać by się mogło, że książka, która doczekała się kolejnego wydania, wznowienia i jednocześnie dopieszczenia przez samych autorów, książka obdarzona fotografiami i ich żartobliwymi opisami, książka wspaniałego wydawnictwa będzie zawierać „oszlifowany diament tekstowy”. Wydawać by się też mogło, że autorzy – dziennikarz związany z Gazetą Wyborczą, czynny aktywista na rzecz ochrony środowiska i zwierząt oraz Nuria, doktor biologii, pracownik PAN – stworzą coś na miarę genialnego arcydzieła.
A tu jakże próżne nadzieje, jakże próżny trud poszukiwania... Będąc upartą w swej ocenie nie znajduję w tym wydaniu ani krzty nuty pociągania. „Kuna za kaloryferem” to zbiór autentycznych opowieści-przygód autorów z jakimi zmagali się podczas ratowania chorych ptaków, zwierząt czy gryzoni. Osiadając w Białowieży stali się zupełnie przypadkowo opiekunami, lekarzami
i sanitariuszami zwierzaków, które bądź to przynieśli ludzie, bądź też same zjawiły się na terenie ich „włości”. Ludzkie dobre serce nie pozwoliło im zostawić bezbronnych istot na pastwę losu, co jest akurat cenne i godne uznania, niemniej jednak książka i jej fabuła już nie. Opisy żrących odchodów, pomazianych nimi ścian, brudu, smrodu i fetoru tak w końcu naturalnych dla żyjątek były dla mnie odrażające i niemiłe, a do tego wszech panoszące się. Czułam wokół siebie ptaszyska i ten specyficzny duszący zapach jaki się unosi z ich ciał, czułam pióra walające się po podłodze, po stole, po naczyniach, unoszące się w powietrzu lotki. Rozdziały poświęcone ptakom przeplatają się z tymi o małych zwierzątkach, co było dla mnie przerywnikiem nieco milszym, jednak całość „Kuny...” stanowiła dla mnie męczarnię.
I wiem, że próżno mi szukać zwolenników mojej subiektywnej opinii. Główne przymiotniki jakimi posługują się recenzenci tej książki, to „(...) cudowna, wzruszająca, mądra (...)”, „(...) niebywała lekturka dla dorastających czytelników (...)”. Może tak, kolorowe zdjęcia przyciągają uwagę, tekst czytany przez rodzica może u niejednego szkraba wywołać rumieńce na policzkach, lecz czy to stanowi wystarczający argument, by „Kunę” okraszać superlatywami?
Trochę szkoda, bo ciekawe zapowiedzi spełzły na niczym.
Agnieszka Kusiak
DKK w Lubeni