Stronę odwiedzono:
26850847 razy
W ożywionej dyskusji na temat książki dominowało zaskoczenie - miedzy opisem życia w Anglii Pani Moniki a naszym wyobrażeniem tego życia. Okazuje się, że Polacy mieszkający w kraju, mają zupełnie nieprawdziwy i zafałszowany obraz dobrobytu i fantastycznego życia Brytyjczyków. W wielu przypadkach to nam, Polakom, żyje się dużo lepiej. Zaskakuje przede wszystkim niski poziom angielskiej służby zdrowia i status kobiet, jak są traktowane. A Pani Monika z wielką swadą i bardzo szczegółowo opowiada o latach tam spędzonych. Pierwszy raz pojechała jeszcze w liceum, gdy miała 17 lat. Po pierwszy swoim pobycie postanowiła, że może w życiu ciężko pracować, ale tylko wtedy, gdy będzie robić to co kocha, co jest jej pasją. Odebrała też pierwszą lekcję dorosłości: „There is no such thing as a free lunch” – darmowy obiad nie istnieje; za wszystko płacimy pracą, twarzą, oby nigdy godnością. Zaskakujące są zupełnie inne stosunki między rodzicami a dziećmi. W Anglii dzieci nie konsultują się z rodzicami w ważnych sprawach – gdy kupują mieszkanie, zmieniają pracę – nie wierzą, że rodzice są w stanie im dobrze doradzić. W Polsce rodzic broni swojego dziecka w szkole jak lew, w angielskiej -taka sytuacja nigdy nie miałaby miejsca; niejako automatycznie racja przyznawana jest nauczycielowi. Dzieci mają oparcie w rodzicach dopóki rosną (bo w zasadzie wychowują się same – tzw. „zimny wychów); z chwilą uniezależnienia, MUSZĄ radzić sobie same. P. Monika nie spotkała dorosłych dzieci na utrzymaniu rodziców, nie do pomyślenia jest, żeby córka po rozwodzie wraz z pociechami wracała mieszkać do taty i mamy. Nie ma też instytucji babci i dziadka. Jeśli już to „od wielkiego święta”, ale generalnie dziadkowie są niezwykle zajęci. W brytyjskich rodzinach zdecydowanie brakuje EMPATII ! Ciekawe są spostrzeżenia na temat związków; czy przyczyną rozpadu angielskiego małżeństwa P. Moniki były różnice w mentalności, wychowaniu w rodzinie? Przyłożyło się na pewno różne podejście do życia. Polacy są dużo bardziej „stadnym” narodem, w zdecydowanej większości ekstrawertykami, mającymi potrzebę życia w gromadzie. Celebrującymi rodzinne spotkania, każde święto jest do nich okazją. Dążymy do wspólnych obiadów, biesiadowania, cenimy sobie rytuały, poczucie wspólnoty w różnych grupach. Anglicy są absolutnie samotniczym ludem, potrafiącym żyć w całkowitym oderwaniu od reszty, a już na pewno od rodziny. Nie są empatyczni, nie chcą brać sobie na głowę problemów i dylematów innych, nawet najbliższych członków rodziny. Te różnice powodują, że ciężko im przyzwyczaić się do życia w Polsce. Zauważają też „nasze grzeszki” - wg nich Polacy to koszmarni kierowcy, razi ich wszechobecne chamstwo i kompletny brak dobrych manier, …….brud i brak higieny osobistej. Śmierdzą im nasze tramwaje, taksówki, autobusy i samoloty. Straszne i smutne. Tym bardziej, że książka została napisana w 2012r, więc pokazuje w miarę aktualną rzeczywistość…… Jako naród, mamy nad czym popracować! Ale i tak jednogłośnie uznałyśmy, że w Polsce mamy lepiej.
Spotkanie podsumowała Anna Drajewicz.