Na spotkaniu DKK w dniu 5 lipca omawiana był reportaż Wojciecha Tochmana Dzisiaj narysjemy śmierć. Autor uznawany jest za najlepszego, po Ryszardzie Kapuścińskim przedstawicielem tego gatunku w Polsce. Tym razem napisał o bratobójczej wojnie w Rwandzie w roku 1994.
Jarosław Czechowicz na swoim blogu Krytycznym okiem napisał: „Dzisiaj narysujemy śmierć” to bardzo mocna, świetnie skrojona i przerażająca rzecz. Jeden z tych reportaży, które pozostają z nami na zawsze, bo nie można się już nigdy od nich uwolnić.
Przytoczył też wypowiedź Tochmana: Dlaczego chcę o tym opowiadać? Komu i po co? Tym, którzy powiedzą, że nie wiedzieli? Że nie znali prawdy? Ale gdzie jest granica między mówieniem prawdy a epatowaniem?”.
W naszej dyskusji uczestniczyło pięć osób. Padały pytania: jak mogło dojść do takiej rzezi w XX wieku, dlaczego świat nie reagował, czy taka rzeź byłaby możliwa w Europie, w dobie odradzania się ruchów nacjonalistycznych.
Recenzję do książki napisał członek klubu Ryszard Witlib – zamieszczona jest na stronie biblioteki.
Wojciech Tochman - Dzisiaj narysujemy śmierć.
Do Dyskusyjnego Klubu Książki w Nowej Sarzynie trafił reportaż Wojciecha Tochmana z Ruandy, małego afrykańskiego kraju. Książka została wydana przez Wydawnictwo Czarne w ramach serii "Reportaż", która obok serii "Orient Express" stanowi reprezentacyjne osiągnięcie tego wydawnictwa. Autor opisuje dramatyczne i tragiczne wydarzenia, które miały miejsce w Ruandzie ok. 20 lat temu, kiedy to w wyniku wewnętrznego konfliktu grupy etnicznej Hutu i Tutsi zostało wymordowanych, jak się szacuje, nawet milion ludzi. Wojciech Tochman naświetla tło i genezę tych wydarzeń, ale żeby lepiej zrozumieć, co się tam stało, dobrze jest sięgnąć do książki afrykańskiej Ryszarda Kapuścińskiego "Heban", gdzie w rozdziale "Wykład o Ruandzie" znajdujemy polityczne i gospodarcze uwarunkowania tego kraju. Mordów dokonywali Hutu, liczniejsza / 85 %/ grupa rolników, na mniejszościowej grupie właścicieli krów. W warunkach afrykańskich krowa znaczy bardzo wiele; ich posiadacze to bogacze.
Autor opisuje dramatyczne wydarzenia przez pokazanie losów chłopca, jednego z bohaterów opowieści, i robi to powoli, nieśpiesznie odsłaniając wszystko to co się wydarzyło. Groza powoli narasta, aby w dalszych częściach książki osiągnąć natężenie maksymalne. Wydaje się, że taki sposób narracji został celowo zastosowany, aby przygotować czytelnika na traumatyczny wstrząs. Tutsi byli zabijani w niezwykle okrutny sposób, oprócz mężczyzn zabijane były również kobiety i dzieci. Groza tych mordów potęguje się, gdy uświadamiamy sobie, że były dokonywane przy użyciu maczet, motyk, noży, dzid i innych dostępnych prymitywnych narzędzi. Kobiety i dziewczęta / często jeszcze dzieci / były przed śmiercią gwałcone, również wielokrotnie i okrutnie. A ta straszna śmierć przyszła, jak pisze w swoim eseju Susan Sontag z "ręki bliźniego, brata, sąsiada". I to wszystko odbyło się w czasie trzech miesięcy.
Opisane wydarzenia są straszne. Wrażliwym osobom ciężko jest przejść przez całość niezbyt obszernej książki, trzeba ją co jakiś czas odkładać i dopiero po jakimś czasie wracać. Wydaje się, że trzeba w związku z tym zadać pytanie: po co została napisana i wydana ta książka? Oczywistym powodem jest opisanie wydarzeń, które faktycznie miały miejsce, dać swiadectwo. Ale równocześnie reportaż Wojciecha Tochmana jest jednym wielkim ostrzeżeniem. Pokazuje naturę ludzką w swojej ciemnej stronie.Tak niestety jest, że każdy człowiek pod każdą szerokością geograficzną, bez względu na to w kogo wierzy lub nie wierzy, posiada w sobie pierwiastek dobry i pierwiastek zły. W sprzyjających warunkach zewnętrznych w każdym z nas mogą się obudzić demony. Prawda ta jest powszechnie znana, potwierdzana w znanych i opisanych eksperymentach psychologicznych. To przecież Robert Lous Stevenson w swoim opowiadaniu "Dziwna historia dr Jekylla i Mr Hydea" dawno zwracał na ten fakt uwagę.
Mieszkańcy Ruandy sami nie wywołali tej strasznej, krwawej jatki w swoim kraju. Przyczyniły się do tego oczywiście zaszłości historyczne, ale bezpośrednią przyczyną były celowe działania ekip rządzących, przy wsparciu belgijskich i francuskich zewnętrznych "doradców". Atmosfera w Ruandzie była umiejętnie podgrzewana, zakupiono wiekie ilości maczet i dostarczono ludziom, środki masowego przekazu / głównie miejscowe Radio / przekazywało kilka razy dziennie już w czasie rzezi apel: "Śmierć! Śmierć! Groby z ciałami Tutsi są wypełnione dopiero do połowy. Śpieszcie się, aby zapełnić je do końca!" A wszystko zaczęło się od zestrzelenia samolotu z prezydentem, co jak później udowodniono było celową prowokacją. Jeden z bohaterów książki mówi do autora "..władza kazała ludziom ludzi zabijać. Jak władza ci każe coś zrobić, to robisz. Choć tego nie rozumiesz."
W trakcie lektury można zadać sobie pytanie: czy tu i teraz, w naszej rzeczywistości politycznej, gospodarczej, społecznej może dojść do podobnego uwolnienia demonów, czy Zło może zostać obudzone? Można z wielkim prawdopodobieństwem wysnuć tezę, że jest to możliwe! Książka Wojciecha Tochmana - "Dzisiaj narysujemy Śmierć" powinna być lekturą obowiązkową dla wszystkich grup decydujących o naszej polskiej rzeczywistości. Niech ją czytają politycy, szefowie różnego rodzaju środków masowego przekazu, działacze związkowi, zarządzający różnymi ugrupowaniami, itp. I niech wydarzenia, które miały miejsce w Ruandzie będą przyjmowane jako memento w czasie ich bieżącej działalności, przecież dla dobra obywateli. I jeszcze na koniec rzecz, którą trudno nie tylko skomentować ale wręcz zrozumieć. Według autora 3/4 Hutu to katolicy! Ryszard Kapuściński w "Wykładzie o Ruandzie" pisze: "Wydarzenia te są dowodem, że diabeł jest wśród nas, tyle że wiosną 1994 r. przebywał akurat w Ruandzie". Róbmy wszystko, aby diabeł nigdy nie zawitał do tej części świata.
Ryszard Witlib