Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Rzeszowie

Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Rzeszowie

samorządowa instytucja kultury Województwa Podkarpackiego i Miasta Rzeszowa

Provincial and City Public Library in Rzeszow

municipal culture institution of Podkarpacie Province and City of Rzeszow

Воєводська і Міська Cуспільна Бібліотека у Жешові

PODKARPACKIE - przestrzeń otwarta

Licznik odwiedzin

Stronę odwiedzono:
26849155 razy

Rzeszów - stolica innowacji

Kultura w Rzeszowie

Pogoda

ZOBACZ TAKŻE:

 

Współpraca z

Współpraca z

 

 

 

Pogoda

Swiat Pogody .pl

Współpraca z

Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa 2.0

 


 


Kierunek Interwencji 1.1. Zakup i zdalny dostęp do nowości wydawniczych ze środków finansowych Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego

Współpraca z

Współpraca zwww

ZAKUP NOWOŚCI

 

 


Zakup nowości wydawniczych w 2019 r. realizowany jest ze środków finansowych Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa

Współpraca z

SBP

DKK

Logowanie do SOWA2

 

Przeszłość w pamiątkach ukryta

Academica - Cyfrowa Biblioteka Publikacji Naukowych

System informacji prawnej Legalis

Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich

Zapytaj bibliotekarza

 

DKK w Nowej Sarzynie

Marek Bieńczyk: "Książka twarzy"

20-12-2013

Opasły, bo liczący ponad 400 stron zbiór tekstów, głównie esejów, zebrany w tomie "Książka twarzy" zaskoczył mnie mile od pierwszych zdań. Mniam, powtarzałam sobie co pół strony, bo z czytaniem jest jak z jedzeniem: ma być smacznie, treściwie i elegancko podane. Literacka strawa (niezależnie czy jest to powieść, dziennik, esej) winna dostarczać swoistej rozkoszy i wzmagać apetyt.

   „Książka twarzy” to eseistyczny rarytas i wielbiciele tej literackiej formy rozsmakują się w nim bez reszty. Natomiast kochającemu przede wszystkim dobrą, barwną opowieść czytelnikowi, któremu esej kojarzy się z tekstem poważnym, z lekka naukowym, miejscami zawiłym i nierzadko nudnym, trudniej będzie, zapewne, zdecydować się na wybór z karty literackich dań tej akurat potrawy. Radziłabym jednak, mimo obaw, spróbować.
   Różnorodność tematyczna zgromadzonych 32. tekstów jest duża. Jaka klamra spina je w całość? Odpowiedzi mogą być różne. Tytuł (face i book) sugeruje, że jest tu trochę jak na Facebooku, autor klika wielokrotnie: to lubię, tworząc swój profil. Sam Marek Bieńczyk wyjaśnia, że twarz jego została ukształtowana przez inne twarze, stąd, jak rozumiem, liczba mnoga w tytule. Kapituła Nagrody Literackiej Nike (książka nagrodzona w 2012 r.) w swym uzasadnieniu mówi o „brawurowym” doborze tekstów. Z kolei, jeśli dokona się przeglądu spisu treści, wyłania się całościowy obraz szeroko pojmowanej osobowości, ciała i duszy razem wziętych; pisze bowiem Bieńczyk o wszystkim, co w jakiś sposób wpłynęło na to, że jest, kim jest. Tak jak Reymonta kształtowało to co wokół niego – wieś, z całym jej urokiem oraz pięknem i brzydotą ludzkich charakterów, tak Marka Bieńczyka (a wraz z nim pokolenie lat 50.) kształtowała innego rodzaju przestrzeń – kino, literatura i okołoliterackie dysputy, malarstwo bliższe abstrakcji i chłodnych kształtów architektury miejskiej. Jeśli dołożyć do tego rozkosze zmysłowe (wino, zapachy), fascynacje sportowe oraz potrzebę kontaktu z naturą (spływy kajakowe po łotewskich rzekach), otrzymujemy zbiór bazowy czynników wpływających na sposób życia i myślenia autora oraz ogromnej rzeszy osób z tych środowisk, w których czytało się takie same lektury, oglądało te same filmy, przeżywało rozterki ograniczenia w poznawaniu świata wskutek racjonowania paszportów przez władze socjalistycznego obozu.
   Może i popełniony został grzech tematycznej różnorodności (z czego chętnie autora rozgrzeszam), ale jednego grzechu z pewnością autor nie popełnia - w żadnym fragmencie nie łamie ważnej pisarskiej zasady (lansowanej ostro m.in. przez I.B. Singera): Nie przynudzaj! Jako czytelniczka, nie oczekuję, by tekst służył wyłącznie rozrywce. Lubię czytając i śmiać się, i płakać, miejscami przyśpieszać, to znów zwalniać i zamyślać się, a nawet przemyśliwać. Na pewno jednak nie chcę ziewać i liczyć stron, przez które jeszcze nie przebrnęłam. W „Książce twarzy” liczyłam, i owszem, ale z niepokojem, że już tych stron tak niewiele zostało.
   Ot, losowo wybrany tekst „Droga do Ostendy”. Analizując zaznaczony na mapie kształt trasy ostatniej podróży Słowackiego, Bieńczyk wywołuje u czytelnika napięcie zaciekawienia, które trwa do końca tej zebranej z okruchów opowieści. Ta swoista powieściowość (czy inaczej: próba zarażenia eseju powieściowością) wydaje się być cechą charakterystyczną wielu esejów zebranych w omawianym tu tomie. I chyba nie ma w tym nic dziwnego, skoro „esej – jak sugeruje Marielle Macé (Bieńczyk przytacza jej słowa w „Ulicy szkolnej”) – może być pełen afektu”. 
    Część „Geografica” atrakcyjna jest z dwóch powodów: bogata, niebanalna warstwa faktograficzna i przekonujący wywód o podróżniczym doświadczeniu na linii: zamiar – realizacja. Wyposażeni w zaczerpniętą z przewodników wiedzę o celu naszej podróży, nafaszerowani stereotypami z dziecięcych lektur i filmów, na miejscu nie odnajdujemy nawet klimatu wymarzonej krainy.
    Czytelnicy wychowani na lekturach trzech wieszczy zadziwią się być może, że ci wielcy romantycy w realnym życiu radzili sobie wyjątkowo sprawnie. Mickiewicz był mocno „oblatany” w sprawach paszportowych, które dla ówczesnych polskich emigrantów były dość skomplikowane. [„Klątwa graniczna”] Słowacki miał smykałkę do spraw finansowych w przeciwieństwie do Chateaubrianda, który podpisał z wydawcą nader niekorzystną umowę. [„Hrabia urynkowiony”] Krasiński całkiem przyziemnie organizował życie w dwu sąsiadujących willach w Nicei, by spędzać zimę i wiosnę z żoną (w jednej z nich) i kochanką (w drugiej). [„Nicea”]
   Ze szkiców o malarstwie zostaje w pamięci stwierdzenie: „Uruchomił pauzę […] Sprawdził więc, czy świat bez nas w środku, też jest do wyobrażenia. Jest, i to jak.” Mamy tu przy okazji próbkę znakomitego stylu Bieńczyka, którym zdecydowanie najsilniej zachwycił mnie w eseju „Braciszek”, w którym to z kolei on sam zachwyca się stylem i konstrukcją powieści Chandlera. „To Balzak puszczony w przyśpieszonym tempie, wsadzony w wyżymaczkę” - pisze Bieńczyk o Chandlerze, a chwilę dalej: „Za pierwsze akapity jego powieści oddałbym pół dzisiejszej literatury, zwłaszcza tej nagrodzonej”. I kolejną chwilę dalej: „Za zakończenia powieści Chandlera oddałbym jeszcze dodatkowy kawałek dzisiejszej literatury”. W taki oto sposób można się wspólnie pozachwycać, autor w trakcie zapisywania swych myśli a czytelnik, gdy je z liter składa. Tego rodzaju przyjemność rozmowy – nierozmowy, a jednak.
   Chciałoby się dalej tak przytaczać i cytować, zachwalać i podziwiać, ale byłoby to wyjątkowo perfidne działanie wobec potencjalnego czytelnika, który ma prawo do dokonywania osobistych odkryć w bezpośrednim kontakcie z książką (a tym samym – pośrednio – z autorem).
   Uczciwość recenzencka, aczkolwiek bez najmniejszej woli perfidii, wymusza jednakowoż bodaj   napomknięcie o eseju poświęconym nienapisanej powieści Barthes'a [„Ulica szkolna”], gdyż najprawdopodobniej zahacza on o głębsze pokłady wątpliwości samego autora. Czy Roland Barthes rzeczywiście zamierzał napisać powieść, czy też zamiar ten był tylko projektem mającym na celu rozważania nad powieścią, stwarzał potencjalną możliwość, by zbadać jej różne przypadki? Jakże trudno, mając teoretyczną wiedzę o literaturze, zdecydować się na napisanie powieści. Jakże wielkie są wówczas obawy, że nie powstanie księga idealna. Tak oto krąży wokół planowanej przez Barthes'a powieści Marek Bieńczyk, który też ma na swoim koncie powieściowe próby. Wreszcie stwierdza: „Jestem pewien, że planowana powieść była być albo nie być Barthes'a”; i rozwija tę myśl, mniej lub bardziej przekonująco, w kilku akapitach. Czytelnik jednakże, który z przyjemnością przebrnął przez wszystkie akapity tego obszernego tomu, może sobie tę myśl Bieńczykowską rozwinąć całkiem, ale to całkiem po swojemu. I tego właśnie, swobodnego rozwijania myśli w trakcie lektury, wszystkim, którzy po „Książkę twarzy” sięgną, życzę.
 
Inga Walkowiak
DKK w Nowej Sarzynie
Redakcja witryny:
E-mail:

Copyright 2009 WiMBP Rzeszów.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Ideo Realizacja:
CMS Edito Powered by: