W maju przemyski Dyskusyjny Klub Książki czytał pierwszą powieść Tomasza Różyckiego, poety, tłumacza i krytyka. Główny bohater powieści snuje się po sennych krainach. Opowiada o tym, co się dzieje, co mówią do niego napotkani członkowie rodziny i znajomi, spełnia ich prośby, wykonuje zadania, pije z wujkiem, śmieje się z koczkodana we włosach pani Mani i ucieka przed powodzią. Snując się po tym dantejskim piekle rozlicza się z rodziną, a nawet dokonuje rozliczeń z dziejami narodu.
Alkoholowe mary, widzenia, sny...Czy ta książka jest przykładem prozy nowoczesnej, która przemawia do czytelnika jakąś mądrością przenikającą myśli? Autor pisze: „I wszelki absurd staje się możliwy”.
Po tych widzeniach, snach – ma się ochotę wrócić do „Jawy” – nawet do codziennych obowiązków, które wydawały się męczące. A spotkanie z babką Apolonią, cytat: „Czuło się wyraźny zapach starości” – na jawie także często uciekamy od takich spotkań, „scen”.
To tylko sen – ale pozwala nam przypomnieć o ludziach dawno zapomnianych - o życiu... Bogactwo słowne mnie „wciągnęło”. Moja skromna wyobraźnia jakby się ożywiła.
Lidia Kiełczyńska