W listopadowy poranek seniorzy-klubowicze toczyli spór o Lilkę.
Od dawna toczy się spór, czy badania literackie mają uwzględniać biografię pisarza, czy jedynie analizować jego dzieło. Czy twórczość np. Mickiewicza byłaby zrozumiała dla obcokrajowca, który nie zna choćby pobieżnie naszej historii i losów Mickiewicza i nic nie wie o powstaniach, rozbiorach, emigracji. Podobnie w poezji Lilki. Jest w niej ładunek ludzkich bólów, cierpień, rozpaczy i tęsknoty. Lilka była podobna do swych wierszy. Była jak one czarująca, niepokojąco eteryczna a przy tym realistka, poważna a dowcipna, smutna i wesoła, mądra i czarująco głupia.Lilkę można było lubić lub nie, ale ją musieli lubić, kochać i podziwiać wszyscy.Jako mała dziewczynka zachorowała na gruźlicę stawu pacierzowego na wskutek niewłaściwego leczenia jej ciało było zniekształcone i nieproporcjonalne. Miała piękny profil, włosy, oczy. Głowa zawsze wychylała się z obfitości tiulów, futer, woali, falbanek. To służyło do zamaskowania jej ułomności. Była jednak zawsze modna. Choroba była też powodem, że nie otrzymała starannego wykształcenia jak inne panienki z dobrych domów. O swoim kalectwie nie mówiła nigdy ale rzutowało to na jej twórczość i życie.
Wiersze Lilki były w olbrzymiej swej większości poświęcone miłości. Miłość w jej poezji jest zawsze konkretna. Zawsze chodzi w niej o płeć, o konkretny akt biologiczny np. patrząc na lwa, który „...cały w grzywie i męskości zbliża się do lwicy, patrzy i – płacze z zazdrości...”. Silne ramiona mężczyzny są dla kobiety pasem ratunkowym. Po tą miłość wyciągnęła ręce. Tylko w nich czuła się bezpieczna i szczęśliwa. Trzy razy wychodziła za mąż. Jej pierwszy mąż przystojny oficer Bzowski, drugi Jan Gwalbert Pawlikowski przystojny artysta (małżeństwo to rozpadło się bo Lilkę interesowała wyłącznie miłość, wszystko inne w małżeństwie istotne – dom, dzieci, nie tylko ją nie interesowało ale wręcz odpędzało), trzeci mąż Lotek – Jasnorzewski, który potrafił ją do życia rodzinnego nagiąć i w nim ustabilizować.
Lilka obawiała się starości bo uważała, że zabija miłość, bardzo późno zmieniła zdanie o starości (zazdroszcząc dziewczynie idącej ze staruszką matką). Kiedy drugie jej małżeństwo się rozpadło napisała wiersz, w którym skarży się, że cierpieć należy w ukryciu:
...Ptaszek umierający chowa się, ucieka,
by go nie ujrzał nikt w świecie
jak serce, co się skryło w głąb piersi człowieka,
by, umierając, umrzeć w sekrecie...
I dalej pisze:
Gdy się miało szczęście, które się nie trafia:
czyjeś, ciało i ziemię całą, a zostanie tylko fotografia,
to – to jest bardzo mało...
Wychowana w patriotycznej rodzinie nie jest wrażliwa na narodowe tradycje, obrzędy, folklor, narodowe pamiątki, pomniki kultury. Więcej uwagi poświęca zwierzętom, roślinom, niż miastu w którym tyle pamiątek. W jej twórczości nie znajdujemy żadnych akcentów narodowych i patriotycznych. Dopiero po wybuchu wojny wyzwala się niej patriotyzm na miarę patriotyzmu „wielkiej emigracji – jest poza krajem.
Trudno ją zaszufladkować. Powiedzieć, że była taka czy taka. Lilka, poetka, kwiat, osoba żyjąca na jakiejś innej planecie, słuchała jak trawa rośnie, nie interesowała ją nierówność społeczna, uważała, że to normalne, że ona żyje w dostatku a inni w biedzie. Równocześnie potrafiła współczuć. Wojna i pobyt poza krajem uświadomiły jej, że nie umie żyć poza Polską. Tęskniła za Polską, Krakowem, domem. Nie umiała tworzyć na obczyźnie a przecież od dziecka przebywała dużo poza krajem. Tęskniła za wszystkim co miała, na co narzekała, a co straciła. Wszystko się w niej przewartościowało, nawet to co było zmorą – starość. Pisze – „najpodobniejsi do kwiatów są starzy, piękni ludzie, gdy kwitną dla rodziny w srebrze swojej siwizny”. Dawniej żyła wśród mrówek, wiewiórek, rozmawiała z ćmami, teraz włącza się w życie społeczne i polityczne. To już nie ten człowiek. Chorując na raka, w biedzie, tęsknocie i w nieludzkich cierpieniach umarła świadomie.