Stronę odwiedzono:
26846040 razy
Wakacyjny czas nie stanął na przeszkodzie i doszło do niebywałego spotkania naszego Klubu Dyskusyjnego. Tym razem mówiłyśmy o książce Grażyny Jagielskiej „Anioły jedzą trzy razy dziennie. 147 dni w psychiatryku”.
Trafić do psychiatryka można z różnych przyczyn. Można czuć uwieranie codzienności, można czuć słabość i niemoc wobec silniejszych osobowości, można być za dobrym i za czułym, można też chorować „w imieniu” osoby, którą się kocha. I właśnie ta diagnoza sprawiła, że do Zakładu Leczenia trafiła Grażyna, główna bohaterka, ta, która pisząc mogła się leczyć i opanować lęki jakie skrywało jej ciało. Początkowo jesteśmy świadkami tego, co się dzieje w czterech ścianach budynku. Czasem chaotyczna narracja zmusza czytelnika do skupienia i wczytania się, a to pociąga za sobą ciszę i analizę. Bowiem czytając stajemy się wielopostaciowi, jesteśmy kimś pomiędzy psychiatrą-pacjentem-biernym obserwatorem, a nawet kimś kto chce stamtąd uciec.
Nikt tak, jak Grażyna Jagielska nie potrafi wgłębić się w ludzką psychikę i mimo własnej choroby zainteresować się losem innych dusz, z empatią i bez wścibstwa. I choć opis niektórych scen, jakich doświadczyli weterani, a z którymi przebywa autorka wręcz rani psychikę, jednogłośnie podczas rozmowy na temat tej książki stwierdziłyśmy, że jest to wyjątkowa lektura. I należy do kanonu tych łatwych i przyjemnych. Wymagała od nas skupienia, hartu ducha i ciała oraz niebywałej odporności. Wrażliwiec ma kłopot z czytaniem, bo ta "książka" wyostrza wzrok i czucie. Patrzymy na samych siebie jak na zdrowych, jak na kogoś kto DIAMETRALNIE różni się od tych „uszkodzonych” i kto powinien docenić życie, nawet to szare i ciągle niezmienne, to, które tak znamy i które wydaje nam się takie nudne. Bo inni ot, sobie po prostu z nim nie radzą. Jeden incydent staje się traumą, z którą nie da się funkcjonować. Obrazy, tzw. flash backi wracają w najmniej spodziewanych momentach stając się najbardziej zaskakującym negatywnym bodźcem z przeszłości. Jak żyć, jak odseparować siebie z wojny od siebie z teraz tym bardziej, że cierpią wszyscy, choć najmniej ten, który już nie jest "ten sam"? Jak pogodzić ze sobą dwa światy - ten chory od tego zdrowego - skoro granicę stanowi jedynie szklana ściana, w którą pukasz i pukasz a na co nikt nie reaguje? Jak stać się kimś zdrowym
i obiektywnym zarazem, gdy każdy poranek stawia do pionu i budzi racjonalność, podczas gdy noc... podczas gdy ciemność...? Jak pomóc innym i sobie jednocześnie?
Pobyt w psychiatryku jest bardzo brutalny i szokujący, to ogólne wrażenie pozostaje jako bardzo istotna dla zrozumienia siebie i innych lektura, która może być terapią. Dla nas stała się książką, którą zapamiętamy na długo.
Agnieszka Kusiak
DKK w Lubeni