Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Rzeszowie

Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Rzeszowie

samorządowa instytucja kultury Województwa Podkarpackiego i Miasta Rzeszowa

Provincial and City Public Library in Rzeszow

municipal culture institution of Podkarpacie Province and City of Rzeszow

Воєводська і Міська Cуспільна Бібліотека у Жешові

PODKARPACKIE - przestrzeń otwarta

Licznik odwiedzin

Stronę odwiedzono:
26851694 razy

Rzeszów - stolica innowacji

Kultura w Rzeszowie

Pogoda

ZOBACZ TAKŻE:

 

Współpraca z

Współpraca z

 

 

 

Pogoda

Swiat Pogody .pl

Współpraca z

Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa 2.0

 


 


Kierunek Interwencji 1.1. Zakup i zdalny dostęp do nowości wydawniczych ze środków finansowych Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego

Współpraca z

Współpraca zwww

ZAKUP NOWOŚCI

 

 


Zakup nowości wydawniczych w 2019 r. realizowany jest ze środków finansowych Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa

Współpraca z

SBP

DKK

Logowanie do SOWA2

 

Przeszłość w pamiątkach ukryta

Academica - Cyfrowa Biblioteka Publikacji Naukowych

System informacji prawnej Legalis

Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich

Zapytaj bibliotekarza

 

DKK w Nowej Sarzynie

Nadżib Mahfuz: „Dzieci naszej dzielnicy”

01-10-2014

Kolejne spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki,  odbyło się w dniu 23 września 2014 roku. Omawiana była powieść Dzieci naszej dzielnicy autorstwa Nadżiba Mahfuza – wybitnego pisarza egipskiego, laureata Nagrody Nobla.

,,Mahfuz po mistrzowsku snuje ponadczasową opowieść o prześladowaniu i dążeniu człowieka do wybawienia od własnej natury” czytamy na okładce  wypowiedź z ,,Library Journal”. Wybawienie od własnej natury - książka traktuje o oddziaływaniu religii na człowieka. O mechanizmie wiary, o tym co popycha człowieka do zła.
Dzieci naszej dzielnicy” to komentarz do religii monoteistycznych wraz z ich oddziaływaniem na ludzką świadomość. Dość gorzki, trzeba przyznać. Mamy oto książkę, gdzie bardzo prostymi środkami formalnymi ukazano prawdę o ludzkiej naturze - napisał Jarosław  Czechowicz na swym blogu ,, Krytycznym okiem”
Książka poraziła klubowiczów ,,wielością” wątków. Niektórzy przyznali, że się wręcz pogubili. Zgodnie stwierdzili, że mocno pesymistyczna. W ostatnim rozdziale pojawiła się wątła nić nadziei. Jakby autor przestraszył się własnego dzieła i chciał coś naprawić.
Ktoś inny stwierdził, że pojawiła się nadzieja, bo pojawił się człowiek. Wcześniej mieliśmy do czynienia tylko z bogami i prorokami.
Autor pokazał różne obrazy Boga: Bóg niedobry. Wielu ludzi nie wierzy w moc boga, wierzą tylko w to, że bóg jest.; Bóg odwrócony:wzgardziliście mną, więc się od was odcinam. Taki obraz Boga jest nie do zaakceptowania..
Ludziom od zawsze potrzebna była siła wyższa. Potrzebują protoplasty. Od pokoleń dążą do tego samego. Chcą być wybrani, więc stworzyli sobie boga. To nadało ich życiu sens.
Książka przesycona niesprawiedliwością świata. Ludzie nie potrafią zrozumieć bożej sprawiedliwości. Jest nie do przyjęcia. Ludzka sprawiedliwość jest zaś ułomna. W imię sprawiedliwości robią różne rzeczy.
Padły pytania należące do klasyki tematu: gdzie był bóg jak była np. wielka zaraza, Auschwitz, czy inne niewyobrażalnie straszne rzeczy. W jednym z wywiadów zapytany o to Jan Paweł II udzielił odpowiedzi, której sens brzmiał mniej więcej tak: gdyby Bóg wprowadzał porządek na świecie, nie byłoby wolności., bo nikt nie mógłby decydować o swoim losie.
Padło też pytanie fundamentalne: do czego człowiekowi potrzebna jest religia. Skoro natura ludzka jest niewytłumaczalna, to dlaczego Bóg ma być wytłumaczalny. Dyskusja potoczyła się w kierunku cudów – czy naprawdę się zdarzają. Przytoczono wywiad z lekarzem, który był świadkiem cudownego uzdrowienia. Powiedział, że wszystko dzieje się ludzkiej głowie.
Książka z kluczem odnoszącym się do postaci historycznych. Czyta się jak przypowieści. Wielu bohaterów i wiele zdarzeń, i powtarzalność tych zdarzeń w następnych pokoleniach. Jak echo.
Wstęp z wydawnictwa zupełnie niepotrzebny, wręcz szkodliwy. Narzuca czytelnikowi sposób interpretacji, a interpretować można na wiele sposobów.
Książka napisana pięknym językiem
 
 
 
O tym, że nigdy nie starczy literackiego talentu, by napisać Przypowieść nad Przypowieściami.
            Koncept Nadżiba Mahfuza stanowi wyjątkowy przykład maksymalizmu literackiego. Oto okazuje się, że autor Dzieci naszej dzielnicy wpadł na pomysł, by znane w mistyce i kulturze śródziemnomorskiej wielkie Pisma Święte złączyć w jedną parabolę, nie tyle wielką, co najzwyczajniej w świecie ułomnie ludzką. Pan wszelkiego prawa i porządku, Gospodarz raju - Al-Dżabalawi nie mógł poradzić sobie z naturą ludzkiej zawiści. W końcu doszedł do wniosku, że jego potęga i bezwzględność nie zwyciężą ludzkich namiętności, zwłaszcza pragnienia władzy. Tutaj właściwie rozpoczyna się ciekawa historia walki człowieka z własną naturą i przy całym literackim talencie Mahfuza, wciąga ona czytelnika w próbę rozwikłania odwiecznych tajemnic antropologii. Na przypadkowe nieszczęście miłośnika literatury wielkiej metafory, wydawnictwo Smak Słowa opatrzyło książkę Wstępem. Ogólnie rzecz biorąc nie mam nic do wstępów, jednakże w przypadku dzieła-paraboli, którego nie możemy sprowadzać li tylko do jednego paralelnego znaczenia, taka „łopatologiczna” wykładnia odbiera nam pewną przyjemność lektury. Nie jestem także zwolennikiem karkołomnych metod dowodzenia, że „coś” znaczy „coś”, gdy „cosik” znaczy „cosik trochę innego”. Dlatego darowałem sobie spacer po labiryncie, w którym Al-Dżabalawi to z pewnością Bóg, Adham-Adam, Dżabal – Mojżesz, Rifa’a – Jezus, Kasim – Mahomet. Wolałem nie szukać podobieństwa postaci lub widzieć je przez gęstą mgłę symbolicznych znaczeń.
            Najważniejszym tematem książki stał się dla mnie człowiek, a przede wszystkim jego głęboka potrzeba sprawiedliwości i odwiecznie przypisana mu natura poczucia odpowiedzialności za swój los. Urzekł mnie głęboko refleksyjny charakter powieści i umiejętność wplatania aforyzmów czy żartobliwych refleksji w dialogi jej bohaterów, np.: „Zabójca musi dźwigać swoją ofiarę”, „Ludzie słuchają siły, nie honoru”, „Nie ma niczego bardziej niebezpiecznego niż samotna kobieta!”. Język literacki Nadżiba Mahfuza i pewnie umiejętność oraz spora dawka talentu tłumacza zaświadczają o wysokich walorach artystycznych Dzieci naszej dzielnicy. Momentami czytamy nadzwyczaj liryczną prozę: „W śnie niczym zjawa odwiedziła go dziewczyna; widzenie było tak niepokojące, jak gdyby na wyschniętą trawę opadały liście jaśminu, a pomiędzy nimi szeleściło robactwo”.Z religijnego przesłania (jeśli już miałbym takie dla siebie znaleźć) wybrałem problem przepaści między sprawiedliwością boską i ludzką. Manicheistycznie odwrócony plecami do ludzi Al-Dżabalawi był dawcą niezrozumiałej dla „zjadaczy chleba” sprawiedliwości, ale za to gwarantował ludziom dobro, którego nikt po nim utrzymać nie mógł. Stąd tęsknota za Jego powrotem była nieogarniona: „Przyjdź tu i zobacz, jak żyjemy! Zostawiłeś nas na łasce ludzi, którzy nie znają litości!”. Dzieci dzielnicy: pragną kochać, ale miłość zabijają; chcą wybaczenia, choć toną w zawiści; zdolność leczenia wypędzają w nieznane i sprowadzają na siebie przekleństwo; nie mogą zrozumieć dlaczego dobrzy ludzie odchodzą, na świecie zostają przestępcy. Na szczęście noszą jeszcze w sobie elementarne poczucie wstydu i pragnienie odkupienia własnego tchórzostwa. Przy życiu trzyma ich „nadziejna” tęsknota za utraconym rajem. Pamięć o tym, że „tak było” może lokować nadzieję w tym, że „tak może być”. Sam się zastanawiam: kto Nam zabrania wierzyć, że możemy być uszczęśliwieni dobrobytem, że warto witać życie „z rozpromienionymi obliczami”, że należałoby mówić „z ufnością i wiarą, że dzisiaj jest lepsze od wczoraj, a jutro będzie lepsze od dzisiaj”. Za Mahfuzem powtarzam: dlaczego Nasz Świat zapadł „na chorobę zwaną zapomnieniem”. Mamy więc do czynienia z literaturą niestroniącą od uniwersalnych tematów, chociażby odwiecznego problemu walki ideałów z wyzwaniami rzeczywistości, czyli nieszczęśliwie dziś zbanalizowanego wyboru między „mieć czy być”. Pesymistycznie wybrzmiał dialog Rifa’a z Jasminą:
-Bo nie wiem, o co ci chodzi! Czego chcesz?
-Prawdziwego szczęścia.
-Zaznałam go wiele razy, zanim cię poznałam.
- Nie ma szczęścia bez godności. (…)
-Cóż, sama godność nas nie uszczęśliwi.
-Żaden mieszkaniec naszej dzielnicy nie zna prawdziwego szczęścia – powiedział smutno”.
            Szkoda, że narrator tak dużo złego mówi o naturze ludzkiej, zupełnie tak, jakby człowiek był podszyty nieumiarkowanym złem. Bohaterowie Mahfuza nieograniczeni są swojej pogardzie dla ludzi prostych i uczciwych, choć w tym samym czasie darzą szacunkiem najokrutniejszą, bezczelną w swym złodziejstwie władzę. Wierzą w sens dawnej, baśniowej sprawiedliwości, ich zdaniem tylko kara za niegodziwości przywraca życiu sens.Natomiastsens życia tłumi strach przed śmiercią i tylko wyzbycie się go, pozwala „być żywym”.
            Przejmująco smutne jest zakończenie tej powieści. Nie znajduję go wcale na ostatniej stronie Dzieci naszej dzielnicy. Dla mnie naturalnie i konsekwentnie książkę kończyć powinny słowa ze strony przedostatniej: „Nic nas nie łączy z przeszłością. Nasza jedyna nadzieja to magia Arafy. Gdybyśmy musieli wybierać między Al – Dżabalawim a magią, wybralibyśmy magię”. Taka przecież jest natura bohaterów Dzieci naszej dzielnicy, którzy tęsknili za utraconym rajem, ale wybierali ułudę, chwilowe kłamstwo. Co ich zatem trzymało i trzyma przy życiu? A no wspomniana wcześniej nadzieja, której się człowiek uchwycił, wbrew doświadczeniom rzeczywistości: „Niesprawiedliwość musi się skończyć – to pewne jak to, że po nocy następuje dzień. Nasza dzielnica ujrzy jeszcze kres tyranii oraz światełko jutrzenki i cudów”.
            Powieść Nadżiba Mahfuza to książka wspaniała i zaświadczająca o ogromnym talencie literackim noblisty. Nie ma dla mnie żadnego znaczenia, że koncept stworzenia Przypowieści nad Przypowieściami spalił na panewce, bo nikomu na świecie nie starczy literackiego talentu, by takiemu wyzwaniu sprostać. Nie przeszkadza mi również fakt, że może się nie podobać kreacja niektórych postaci czy osobliwie arabski, patriarchalny punkt widzenia. Treść książki nie wzmocniła we mnie pokładów nadziei i wiary w to, że Nasz Świat ujrzy jeszcze kres tyranii oraz światełko jutrzenki i cudów”. Ciekawe, że choć wielu nazwało ją książką heretycką, „szatańską” to jednak utwierdziła mnie ona w głębokim przekonaniu co do tego, iż Pierwsze Słowo, jak i Ostatnie Słowo i cała Przypowieść nad Przypowieściami należy do Tego, który momentami może wydaje Nam się odwrócony do nas plecami i zniechęcony naszymi małostkami, ale do końca nie gasi Światła Jutrzenki i Cudów.    
 
Stanisław Kusiak
 
 
Redakcja witryny:
E-mail:

Copyright 2009 WiMBP Rzeszów.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Ideo Realizacja:
CMS Edito Powered by: