Stronę odwiedzono:
26852294 razy
W dniu 18 listopada gościliśmy w bibliotece pisarza i podróżnika Huberta Klimko- Dobrzanieckiego; jak się w trakcie spotkania okazało: również znakomitego gawędziarza i rozmówcę. Swoją opowieść zaczął od literatury. Wymienił książki, które opublikował dotychczas: pierwszy zbiór opowiadań ,,Stacja Bielawa Zachodnia” w 2003 roku, dyptyk: ,,Dom Róży. Krýsuvík” w roku 2006. Dwie pozycje wydał w roku 2007. Były to ,, Raz. Dwa. Trzy” i ,,Kołysanka dla wisielca”. Wznowił też zbiór ,,Stacja Bielawa Zachodnia” pod nowym tytułem ,,Wariat”. ,,Rzeczy pierwsze” powstały w roku 2009, ,,Bornholm, Bornholm” w 2011. Jedyną książeczkę adresowaną do dzieci ,,Bangsi”, opublikowaną w 2012 roku tworzył dość długo. Była dedykowana synowi. Kiedy została wydana syn był już za ,,stary”. W roku 2013 opublikował dwie książki: ,,Grecy umierają w domu” i ,, Pornogarmażerkę”.
Opowiedział krótko jak książki powstawały, skąd czerpał inspiracje. Mówił o swoim pierwszym zbiorze opowiadań ,,Stacja Bielawa Zachodnia”, o miasteczku, w którym się urodził, o zamkniętej stacji kolejowej.
Pisarz opowiadał też o swoich o podróżach i zmieniających się miejscach zamieszkania, po czym poprosił publiczność o zadawanie pytań. Zapytano czy celem ciągłych zmian w życiu było poszukiwanie tematów, czy życie samo nasuwało historie godne opisania. Odpowiedź brzmiała, że nie ma na to reguły. Inspiracje czerpie się zewsząd. Kolejne pytanie dotyczyło Islandii: jak się tam znalazł , jak wygląda życie codzienne w tak ciężkich warunkach, jak wielu żyje tam Polaków. Od niedawna nasi rodacy są największą przybyłą na wyspę grupą etniczną. Najczęściej pracują w przetwórstwie rybnym. Wspomniał o polskim dyrygencie Bohdanie Wodiczko, który był dyrygentem orkiestry symfonicznej w Reykiaviku oraz o polskim klasztorze sióstr karmelitanek, utworzonym w 1984 roku na przedmieściach stolicy. Jako największą uciążliwość życia uznał trwającą kilka miesięcy noc polarną. Poproszony, powiedział kilka zdań po islandzku.
Padały pytania o warsztat, proces twórczy, ,, godziny pracy”, wpływ wydawcy na ostateczny kształt książki. Pisarz powiedział, że jest zwolennikiem krótkich i prostych zdań. Jeśli coś napisane jest zawiłym, niezrozumiałym językiem, nie oznacza, że jest mądre – wręcz przeciwnie. Nie wierzy w wenę, muzy i takie tam... Nie wierzy w wiersze pisane pod wpływem nagłego impulsu na restauracyjnej serwetce. Uważa to za objaw grafomanii. Ma wyznaczone godziny pracy i stara się ich trzymać. Wpływ wydawnictwa to okładka, w kwestii której autor nie ma nic do powiedzenia i często tytuł, który wydawnictwo zmienia - przykład ,,Pornogarmażerka” miała nosić tytuł jednego z opowiadań. Przy okazji pisarz opowiedział o Austrii, gdzie teraz mieszka; a właściwie o ludziach, ich zachowaniu, priorytetach, lękach, ,,obywatelskich donosach” z byle powodu i ,,niewsadzaniu” nosa w cudze sprawy – niezauważana przez lata ,,działalność” Josefa Fritzla.
Dobraniecki zapytany o plany na przyszłość powiedział, że pisze na zamówienie książkę, którą można wstępnie sklasyfikować jako powieść psychologiczną, a oparta jest na aktach sądowych dotyczących brutalnego morderstwa.
Ogólny entuzjazm wzbudził najmłodszy uczestnik spotkania, który przybył z tatą i zadał pytanie o ulubione książki z dzieciństwa i następne czy pisarz czytał lekturę ,,Tajemniczy ogród”. Okazało się, że nie. Ulubione lektury to ,,Mały Książę”, ,,Pippi” i ,,Muminki”. Przy okazji padło zdanie, że nie można pisać, nie czytając innych. Dobrzaniecki namiętnie czytuje współczesną literaturę polską.
Spotkanie odbyło się w ramach działającego w bibliotece Dyskusyjnego Klubu Książki, projektu realizowanego przez Instytut Książki i WiMBP w Rzeszowie.