Stronę odwiedzono:
26851859 razy
Myśliwski jest przedstawicielem literatury prawdziwej - ważnej i poważnej, pytający o sens istnienia i tajemnicę bytu człowieka. "Ostatnie rozdanie" to książka poświęcona przeszłości w sposób nie tyle oryginalny, co trudny, bo wymagający definiowania na nowo pojęć, zdarzeń, nazywania ludzi, określania relacji z nimi i szukania w tym wszystkim odpowiedzi na pytanie o to, jak ogarnąć chaos życia stworzony przez to, co minęło? Bohater to mężczyzna urodzony na początku lat 40 tych XX wieku, jest utalentowanym acz niespełnionym artystą. Jest to zdolny malarz, który rzuca studia by uczyć się fachu krawieckiego. Jest to zawołany karciarz-najchętniej gra w pokera z szewcem Mateją, ale najważniejszą partię rozgrywa na cmentarzu z (nie można rozumieć tego inaczej) jego duchem. Od pierwszej do ostatniej strony bohater przedstawia nam swój rozpadający ze starości notes. Zastanawiając się, kogo należy skreślić, a kogo zostawić. Rzecz szalenie skomplikowana, dość powiedzieć, że w powieści został zakwestionowany podział na tych, co odeszli, (więc ich nazwiska i adresy wolno skreślić) i tych, co nadal żyją. Pojawia się drugi notes - należy do krawca Radzikowskiego, u którego w młodości terminował główny bohater. To spis przedwojennych klientów tego rzemieślnika, katalog zamówień i usług. Krawiec wertuje po latach suche zapisy - wspominając ludzi, anegdoty, zdarzenia i na tej podstawie odtwarza przeszłość, która ożywa. Jest i trzeci zbiór dokumentów. Otóż w monolog naszego bohatera raz po raz wcinają się listy Marii- jego szkolnej miłości. Niedoszli kochankowie rozstali się, kiedy on wyjechał na studia do dużego miasta. Maria przez kilkadziesiąt lat posyła mu listy miłosne, powiadamiając przy okazji o kolejach swojego życia - małżeństwach, dzieciach, pracy w szpitalu, postępującej starości. Na te listy nigdy nie odpowiedział a i pisane były z pełną świadomością, że dialog się nie zawiąże a tych dwoje nigdy nie będzie razem. Niezwykły jest główny bohater, człowiek, który obsesyjnie przywiązał się do idei wolności. Po rzuceniu praktyki u krawca, co chwilę zmieniał zajęcia, wikłając się w bliżej nieokreślone interesy. Nigdy nie miał własnego domu ani nawet mebli, z nikim się nie związał na dłużej niż kilka lat. Niemal ze wszystkiego- jak sam wyznaje dobrowolnie się wydziedziczył. A u schyłku życia zapytał w imię, czego? Wolności? Bzdura. Chyba, że wolności, jako nieustannej ucieczki od siebie.