W sopockim „Grandzie”
W sopockim Grand Hotelu umiejscowił Janusz Wiśniewski akcję swojej najnowszej powieści. To miejsce, obrosłe historią i swoistą legendą staje się scenerią ludzkich uczuć, marzeń, emocji. Narrator z wnikliwą dozą obiektywizmu podpatruje gości hotelowych, spędzających tutaj letni weekend. Towarzyszy im w podróży w głąb ich przeszłości, dociera do najdalszych zakamarków duszy, marzeń i planów. Widzi ich łzy, smutek i wyalienowanie. Zbiór historii poszczególnych osób na pierwszy rzut oka nie łączy nic, nic oprócz poszukiwania miłości. I o tym jest ta książka.
Janusz Wiśniewski umiejętnie wplata fabułę historyczną w wątki swoich bohaterów. Krzyżuje nitki łączące postacie historyczne (Hitlera, Marleny Dietrich) z losami gości hotelowych. Opowiada o ich snach, marzeniach, widzi ich łzy i rozczarowania. Wraz z narratorem podpatrujemy losy dziennikarki, bezdomnego kloszarda, niemieckiego pastora – wnuka nazisty, rosyjskiej sprzątaczki, naukowca, rosyjskiego nowobogackiego. Autor z dozą psychologizmu podpatruje swoistą przemianę bohaterów. Owa metamorfoza to nic innego jak ściąganie maski w miejscu anonimowym, w swego rodzaju przestanku na drodze życia. Tym szczególnym miejscem staje się tytułowy Grand Hotel.
Powieść Janusza Wiśniewskiego zawiera w sobie opowiadania, fabuły osnute wokół ludzkich historii. Autor z perspektywy narratora, a czytelnicy wraz z nim podpatrują ludzkie losy uwikłanie w emocje, rozterki, swe plany. Czytelnik podąża tym tropem i wertuje kolejne karty książki w poszukiwaniu… no właśnie… w poszukiwaniu tego, do czego wszyscy dążymy – do czystej, pierwotnej prawdy. Prawdy która stanowi sedno i sens człowieczego losu – miłości.
M.N.