Stronę odwiedzono:
26853462 razy
W dniu 23 czerwca odbyło się kolejne spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki. Wzięło w nim udział 10 osób. Omawiana była wydana przez ,, Frondę” książka „Lemingi. Młodzi, wykształceni i z wielkich ośrodków”. Jest to zbiór opowiastek autorstwa szefa jednej z korporacji, publikowanych wcześniej na facebooku, o grupie młodych pracowników korporacji.
Klubowicze zastanawiali się czy jest to publicystyka, czy satyra. Publicystyka szybko traci aktualność. Książka opisuje zjawisko socjologiczne, które powstało stosunkowo niedawno. Młodzi, wykształceni ludzie przybywają z małych miejscowości do miast. Są zatrudniani w korporacjach i próbują ,,na siłę” dostosować się do wielkomiejskich obyczajów. Jest to dość karkołomne, chociażby ze względu na to, że wykonują stosunkowo nisko płatną pracę. Robią przez to wrażenie bezmózgich, nieumiejących samodzielnie myśleć, bardzo podatnych na wpływy.
Dlaczego lemingi? Grupa gryzoni, które ulegają dzikiemu pędowi, że rzucają się masowo do wody, choćby miały tam utonąć. Zwierzęta umieją pływać, ale mit okazał się silniejszy, a określenie wydaje się trafne. Cechy leminga, tego na dwóch nogach: nosi reibany, posiada i-fona, i-pada, kubek od Starbucksa, jeździ holenderką. Główną ich cechą jest konformizm i bezrefleksyjność. Czerpią wiedzę o świecie z określonych mediów.
Książka ,,boli’’. Autor zbyt mocno przejaskrawia. Kpi sobie z ,,patologicznego” języka dyskursu publicznego. Zatraca przy tym pewne rzeczy , które są ważne dla zjawiska ,,lemingizmu”. Pojawiło się ono w latach 90-tych. Leming nie lubi indywidualistów, ma koniunkturalne podejście do życia. Ma też silną potrzebę przynależności.
Autor stosunkowo często posługuje się Podkarpaciem, jako symbolem zacofania i obciachu – prowincji. Wychowane tam dzieci trafiają nagle w nowy świat, do którego muszą się przystosować i upodobnić. Ze wstydem wyciągają do rodziców ręce o pomoc.
Klubowicze wyrazili raczej zgodne zdanie, że czytać można mniej więcej do połowy. Potem lektura staje się nużąca. Odgrzewane są ciągle te same ,,kotlety’’. Nie jest to wielka literatura. Autor posługuje się korporacyjnym slangiem, który z powodzeniem zaczyna funkcjonować w przestrzeni publicznej i zachwaszcza język.
Książka jest satyrą na wszystko. W zasadzie jest ,,produktem’’ adresowanym do konkretnych odbiorców, nastawionym na zysk.