Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Rzeszowie

Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Rzeszowie

samorządowa instytucja kultury Województwa Podkarpackiego i Miasta Rzeszowa

Provincial and City Public Library in Rzeszow

municipal culture institution of Podkarpacie Province and City of Rzeszow

Воєводська і Міська Cуспільна Бібліотека у Жешові

PODKARPACKIE - przestrzeń otwarta

Rzeszów - stolica innowacji

Licznik odwiedzin

Stronę odwiedzono:
26848944 razy

Kultura w Rzeszowie

Współpraca z

Pogoda

ZOBACZ TAKŻE:

 

Pogoda

Swiat Pogody .pl

Współpraca z

Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa 2.0

 


 


Kierunek Interwencji 1.1. Zakup i zdalny dostęp do nowości wydawniczych ze środków finansowych Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego

Współpraca z

Współpraca z

SBP

DKK

Logowanie do SOWA2

 

System informacji prawnej Legalis

Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich

Academica - Cyfrowa Biblioteka Publikacji Naukowych

Zapytaj bibliotekarza

 

DKK we Frysztaku

Mitch Albot : „Zaklinacz czasu”

26-02-2015

 

Mitch Albot „Zaklinacz czasu”
 
Możecie mi powiedzieć, która jest teraz godzina ? Zastanawiam się ilu z was po przeczytaniu pierwszego zdania tego tekstu, odruchowo spojrzało na zegarek. W dzisiejszych czasach przecież trudno wyobrazić sobie moment bez liczenia sekund, minut, godzin, lat i dekad. W końcu bez tego zapanowałby chaos, prawda? Tymczasem kiedyś wschody i zachody słońca odmierzały życie, a moment ich występowania był wielką zagadką. To, że dziś żyjemy w totalnym pośpiechu zawdzięczamy Chińczykom, którzy stworzyli pierwszy bardzo prymitywny zegar ok. 4000-3500r.p.n.e. Zasada działania gnomonu była bardzo prosta. W miejscach publicznych ustawiano słupy bądź pręty, a rzucany cień pokazywał orientacyjnie upływ czasu. Jednak wystarczył tylko brak słońca, by cały ten mechanizm nie działał. Egipcjanie na gruncie tego pomysłu stworzyli zegar gwiazdowy. Starożytni nie mieli świadomości znaczenia pór roku na długość dnia, stąd potrzebny był jakiś inny sposób, by pomiar był dokładniejszy. Pojawiły się zegary wodne. Naczynie podzielone na dwie komory zawierało w swej górnej części pojemnik z wodą na dnie, którego wyżłobiony był niewielki otwór, przez który ciecz przedostawała się niżej. Niestety, wadą takiego czasomierza stała się nierównomierna szybkość przedostawania się kropel w dół. Im większa ilość substancji była w pojemniku, tym płynący strumień był szybszy. Problem rozwiązało zastąpienie wody piaskiem, w wyniku, czego powstały klepsydry. Ne tylko jeden z żywiołów był miernikiem mijających chwil. Kolejną ciekawą, acz niebezpieczną techniką była świeca z podziałką, która była nazywana zegarem ogniowym. Dopiero XiV wiek przyniósł pierwsze urządzenia mechaniczne zbliżone wyglądem i funkcją do współczesnych zegarów. Wynalezienie tylu przemyślnych wynalazków nie rozwiało wszystkich pytań, stawianych przez człowieka. Nikt z nas przecież nie wie, ile chwil jest nam dane, a też niewielu racjonalnie wykorzystuje minuty, które zwykle przeciekają przez palce. Przychodzi jednak zdarzenie zmieniające nasze postrzeganie upływającego życia. Mitch Albom wyszedł właśnie z tego założenia, tworząc na pozór banalną historię, gdzie splatają się losy trojga zupełnie obcych sobie osób, złączonych potrzebą wpłynięcia na długość czyjegoś istnienia. Ale czy takie marzenia mogą pozostać bezkarne?
Dor, Alli i Nain byli najlepszymi przyjaciółmi. Gdy zbliżał się zachód słońca wspólnie wspinali się na wzgórze, by podziwiać magiczne widowisko natury. Żadne z nich nie miało zegarka, ale nie były im potrzebne, bo wszystko zależało od woli niebios. Dor jednak zaczął wszystko liczyć, wykrawając znaki w drewnie, gdyż wyczekiwał kolejnej wędrówki na szczyt. Po latach nie porzucił tego zwyczaju i co wieczór ze swoją żoną Alli witali w ten sposób zapadający mrok. Naina jednak z nimi nie było, bo został królem i zapragnął być panem nieba i ziemi. Budował olbrzymią wieżę, która miała sięgać chmur, a gdy jego przyjaciel nie zgodził się być jego niewolnikiem, bezceremonialnie kazał mu opuścić teren miasta. Był to początek kłopotów starożytnego matematyka, który stracił wszystko, co kochał, a pragnienie zatrzymania czasu stało się jego przekleństwem.
Współczesność. Do nastolatki Sary Lemon zdaje się właśnie uśmiechać los. Dziewczynie o lekkiej nadwadze, którą zawsze wyśmiewano, a ojciec porzucił odchodząc do swej kochanki, właśnie wybiera się na randkę z najprzystojniejszym chłopakiem w szkole. Ethan to spełnienie marzeń każdej szarej myszki, a ją dzielą już tylko minuty od udanego wieczoru. Czyż to nie wspaniałe? Niestety, jeden sms, zmienia wszystko. Sarah jest zmuszona odłożyć spotkanie o tydzień. Siedemnastolatka po pewnym czasie postanawia podarować obiektowi swoich westchnień wyjątkowy prezent, przypominający wspólne chwile. Czy jednak nie jest to jedynie sympatia z jednej strony, mająca doprowadzić do poniżenia szkolnej ofiary losu? Co zrobi uczennica, gdy przeczyta o sobie niewybredne komentarze?
Na całkiem innym biegunie żyje Victor Delamonte. Ten przeszło siedemdziesięcioletni biznesman jest rekinem sukcesu. Dojście do trzynastego miejsca listy najbogatszych chłopaka wychowanego jedynie przez ubogą matkę, zdaje się być dowodem amerykańskiego snu. Faktem jest, że mężczyzna ma wielkie wyczucie w sprawach finansowych, co skutkuje wciąż rosnącą fortuną. Kiedy poznajemy go na kartach powieści, właśnie dzieje się coś, na co Victor nie ma wpływu. Onkolog nie pozostawia złudzeń. Raka wątroby wykryto zbyt późno, aby zastosować skuteczne leczenie. Żona miliardera jest załamana, ale dla samego chorego jest to motyw do działania. Wszak pieniądze mogą wszystko, a nauka idzie do przodu, więc idealnym rozwiązaniem jest pozwolić się zamrozić, by za sto lub dwieście lat, kiedy przypuszczalnie nikt już nie będzie cierpiał na nowotwory, dzięki skutecznemu leczeniu powrócić do żywych. Trzeba tylko wszystko odpowiednio uzgodnić z prawnikami i zadbać, by małżonka pozostała w niewiedzy. Grace jest katoliczką i z pewnością nie zgodziłaby się, aby Victor w ten sposób oszukał śmierć.
Z wielkim sceptycyzmem, a może również ze skrywaną niechęcią, sięgnęłam po „Zaklinacza czasu”. Szczerze mówiąc, gdy zobaczyłam na okładce słowa, że to pozycja dla wszystkich fanów „Alchemika”, byłam pełna niepokoju. Przede wszystkim nie jestem zwolenniczką tego typu porównań, bo rodzi się we mnie irracjonalne przekonanie, iż wydawca nie wierzy w chwytliwość tytułu i robi wszystko dla podwyższenia efektów sprzedaży. W ośmiu na dziesięć przypadków oznacza to gniot. Po otwarciu książki Alboma trudno oprzeć się wrażeniu, że „Zaklinacz czasu” to świetna propozycja dla wszystkich zabieganych czytelników. Sprzyjają temu krótkie rozdziały, które podzielone są na niewielkie fragmenty (czasem pogrubione), pozwalające odnaleźć akapit, którego w danej chwili szukamy. W pewnej chwili staje się jasne, że za prostą formą przekazu, kryje się coś więcej. Tutaj warto przywołać historię wieży Babel, którą opisano w Biblii. Księga Rodzaju mówi o tym, że ludzie zbudowali budowlę mającą sięgać chmur, za co zostali ukarani pomieszaniem języków. Amerykański twórca wykorzystał tą opowieść nieco inaczej, co pozwoliło pokazać Dora, jako osobę łączącą losy dwojga kontrastowych bohaterów. Został także przywołany obraz Ojca Czasu, mającego ze sobą klepsydrę upływających chwil.
Bardzo trudno jest jednoznacznie ocenić ten tytuł, gdyż prawdziwe przesłanie wydaje się być drugim dnem. Powierzchowne spojrzenie na tę powieść, ukazuje bardzo specyficzną fabułę, być może schematyczną, ale skłaniającą do refleksji. Można odnieść wrażenie, że autor celowo spłaszcza, niektóre wątki, by odbiorca poszukał sensu głębiej. Pojawiający się aspekt klątwy milenijnej podkreśla upływ czasu, a cyberprzemoc to tylko czynnik skłaniający do ostatecznych rozwiązań. Dla mnie „Zaklinacz czasu” stał się nie tylko wielką kopalnią cytatów, ale również dowodem, iż czasem nie fabuła, a filozoficzny przekaz staje się ważniejszy. To jedna z tych książek, które albo się kocha albo nienawidzi. Dla mnie z pewnością był to rodzaj nowego spojrzenia na treść, które w pewien sposób mnie zauroczyło, a równocześnie pozostawiło pewną dozę niepewności czy wysoka ocena, jaką wystawiłam tej powieści, to wynik naprawdę wyjątkowego przesłania, a może tylko chwilowego zauroczenia.
 
Anna Dral
Redakcja witryny:
E-mail:

Copyright 2009 WiMBP Rzeszów.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Ideo Realizacja:
CMS Edito Powered by: