Stronę odwiedzono:
26853312 razy
W ostatnim spotkaniu DKK, które odbyło się 6 października wzięło udział 13 osób. Pretekstem do dyskusji była książka-wywiad „Życie to jednak strata jest”, w której Andrzej Stasiuk odpowiada na pytania Doroty Wodeckiej. Pisarz opowiada w niej o sobie i najbliższych; o wierze i o polityce; o wsi i mieście; o przyrodzie, przeżywaniu śmierci najbliższych. Niektóre z poglądów bulwersują, ale w większości klubowicze zgadzali się z bohaterem. Przyznali, że lepiej rozumie się książkę znając jego wcześniejszy dorobek. Opisywane przez niego życie może budzić zazdrość: mieszka w beskidzkiej wiosce, w otoczeniu najbliższych, żyje z tego co lubi robić najbardziej. Wędrówki pozwalają zrozumieć mu Europę, dzisiejszy świat. Jest „wrażliwym przeżywaczem”. O naszej prowincji pisze bez zadęcia i ckliwości. Doskonały jako towarzysz własnych myśli i przeżyć. Jest to pierwsza książka, w której Stasiuk jawi się jako ciepły człowiek, kiedy pisze o swojej żonie, córce, śmierci matki. Jednocześnie stwierdza, że nie lubi ostentacji w okazywaniu uczuć. Cenić go można za nakłanianie do odcięcia się od pędu życia, zatrzymania w biegu, dostrzegania rzeczy małych, z których składa się nasze życie. Przez całą książkę przewija się szukanie samotności. Tak jak na okładce odnosi się wrażenie, że to jednocześnie dojrzały mężczyzna i chłopiec-łobuziak. Bardzo krytycznie wypowiada się o współczesnej architekturze kościelnej. Jego wiara jest głęboka, naturalna (chrzest córki w rzece), szuka rozmowy z Bogiem w pustych kościołach. Dyskutanci wyrazili również opinie krytyczne: umiejętność pisania nie powinna być jedynym powodem do tworzenia, nie mówi nam nic odkrywczego, zarozumiały i bufonowaty, „wygłasza” rzeczy oczywiste jako prawdy objawione, pseudofilozof. Zauważa się chwilami niekonsekwencje i sprzeczności w jego wypowiedziach. Niektórych raziły wulgaryzmy nie występujące w innych książkach, tym bardziej, że wywiad przeprowadza kobieta. Natomiast generalnie klubowicze przyznali, że ta pozycja skłoni ich do sięgnięcia po twórczość Andrzeja Stasiuka.
Życie to jednak strata jest. Kolejne spotkanie z Andrzejem Stasiukiem. Czy pisarz spod Dukli jest nas w stanie jeszcze czymś zaskoczyć? Po wielu książkach, tych zarówno kreacyjnych jak i dziennikach podróży, wydaje się, że tak wiele już powiedział. Tym bardziej, że wywiad – nawet nie wywiad rzeka- rządzi się swoimi prawami. Bo trudno oceniać książkę, będącą wywiadem. To poniekąd jakby oceniać kogoś z tego, co myśli. Chyba, że myśli niebezpiecznie – a to już polityka. Ale wróćmy do wywiadu, nieco nieśpiesznego, toczącego się powoli, co jakiś czas pewne tematy powracają za sprawą autorki wywiadu jak i samego Andrzeja Stasiuka. Wydaje się, że autor „ Jadąc do Babadang” przekroczył już ową znamienną granicę, po przekroczeniu, której mężczyzna z większą dozą mądrej dojrzałości odnosi się do swoich potyczek, trumfów i porażek. A co ważniejsze z dystansem ocenia swoje i cudze wzloty do chwały, gdzie mieszkają byty zwane przez ludność tubylczą potocznie „imponderabiliami”. Znajdziemy w tej książce i refleksje o dwudziestym i dwudziestym pierwszym wieku z całym ich bagażem moralnym i estetycznym – temat wielokrotnie powraca, znajdziemy odniesienia do naszej polskiej rzeczywistość – a jakże. Nie brak jednak opowieści o rodzinie, miłości, życiu i żałobie. No i tytuł „ Życie to jednak strata jest”. Nie lubimy tego zestawienia życia i straty. Wolimy już rozprawiać, lub rozmyślać chociaż o dochodach, no przynajmniej o małej zwyżce naszych życiowych akcji. Strata to coś, z czym nie umiemy się godzić. W całej książce ani razu autorka jak i bohater wywiadu nie odnoszą się do tej frazy. Musimy jednak ją znaleźć. Stasiuk ją też gdzieś inteligentnie, nam stara się ją przemycić. Życie mężczyzny, bo to jednak męski wywiad jest, naznaczone zawsze stratą. Nawet jeśli zdobywa, nawet jeżeli kocha na zabój kobietę czy odnosi sukcesy to zawsze jednak spala się. No właśnie – wywiad, który trzymamy teraz w ręku to przewodnik z pokoju męskiej wrażliwości. I mimo, że to słowo nieczęsto gości na kartach tej książki, to jest to wielka pochwała męskiej mądrej wrażliwości na świat, samego siebie, Boga i co ważne wrażliwości na codzienność. Podkreślmy dobitnie męskiej wrażliwości… tu Stasiuk dodałby mocny przycisk, ja się nie ośmielę.
Lesław Marciniak