Stronę odwiedzono:
26845764 razy
Aktor, pisarz i satyryk – Jacek Fedorowicz
5 grudnia Dyskusyjny Klub Książki Kopernikus przy Filii nr 2 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Jaśle gościł Jacka Fedorowicza.
Absolwent Wydziału Malarstwa WSSP w Gdańsku, a sam o sobie mówi: „artysta – malarz sztalugowy niesprzedawalny”. Zawsze ciągnęło go na scenę, dlatego wylądował w studenckim teatrze Bim-Bom, gdzie grał razem ze Zbigniewem Cybulskim i Bogumiłem Kobielą. Jednak satyra była tym, co pociągało go najbardziej. Był jednym z autorów trójkowego programu satyrycznego „60 minut na godzinę”. Od 1995 przez 10 lat prowadził program rozrywkowy Dziennik Telewizyjny. Jest autorem kilku satyrycznych książek, a najbardziej jest dumny z „W zasadzie tak”, o której mówi, że jest to „największy antykomunistyczny bestseler wydany za pieniądze komunistów”. Szczupły, wysportowany i niezwykle szarmancki i mimo, że w tym roku skończył 80 lat nijak nie pasuje do niego określenie „starszy pan”. W spotkaniu uczestniczyło około 80 osób, przekrój wiekowy duży od 18 do 80 plus, ale wszyscy jednakowo reagowali na jego słowa: szczerym śmiechem i gromkimi brawami. Zaczął od stwierdzenia, że jest ostatnim żyjącym artystą, który nie używa brzydkich wyrazów. Barwnie opowiadał o swoim życiu studenckim, jak poznał i oświadczył się swojej żonie. Jako dobrze zarabiający student - a dorabiał satyrycznymi rysunkami w prasie - pożyczał jej pieniądze, a kiedy kwota była już poważna, oświadczył się i został przyjęty. Żona spłaca dług do tej pory, a w przyszłym roku będą obchodzić 60 lecie wspólnego życia. Z humorem omawiał swoje książki, śmiejąc się z siebie samego, zdradzał swoje pierwsze doświadczenia z nowoczesnymi technologiami , np. telefonem dotykowym, podpowiadał jak rozmawiać z „władzą”, aby nie zapłacić mandatu. Opowiadał o swojej pasji do biegania i skąd ona się wzięła oraz o tym, że jednak biologii nie da się oszukać , że już zaczyna czuć ograniczenia swego ciała o czym przekonał się podczas ostatniego pół maratonu w którym brał udział. Mimo to z biegania nie zamierza rezygnować, jedynie skrócić dystans. Na koniec podpisywał swoje książki, cierpliwie pozował do zdjęć, a chętnych było sporo.
Wiesława Warchoł