Stronę odwiedzono:
26846391 razy
Afrykańskie opowieści…
Wrześniowe spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki dla dorosłych oscylowało wokół książki No więc dobrze.Autor książki, Paul Bowles przenosi nas w mroczny klimat afrykańskiego Tangeru, który najpełniej oddadzą słowa Moniki Frenkiel, recenzentki tej powieści… No więc dobrze została napisana w 1952 roku, kiedy to Tanger, mający status strefy neutralnej, był prawdziwym tyglem wielu narodowości. Mieszkali tu Anglicy, Amerykanie, Hiszpanie, Berberowie, Francuzi. Każdy, kto miał jakikolwiek pomysł na świetlaną przyszłość — zresztą tak jak bohater powieści — przyjeżdżał tutaj, po czym wpadał w sidła wzajemnych zależności i nie do końca czystych interesów. Przemytnicy, bandyci, handlarze opium, waluciarze — ich wszystkich można było spotkać w Tangerze i to wszystko opisuje Paul Bowles. Każe swojemu bohaterowi, Nelsonowi, bezwolnie poruszać się po spelunach czy wytwornych przyjęciach w zależności od tego, kto akurat go pociągnie za rękaw. Jak już wspomniałam, głównym bohaterem jest Nelson Dyar, młody Amerykanin, który marnuje życie jako urzędnik państwowy w Nowym Jorku. Głęboko nieszczęśliwy Nelson przyjmuje propozycję swojego szkolnego kolegi, rzuca dotychczasowe życie i przyjeżdża do Tangeru, gdzie ma rozpocząć pracę w agencji turystycznej. Tanger, po nudzie bankowego okienka, oferuje prawdziwie ekscytujące życie jak na karuzeli, a Nelson daje się mu ponieść. Od przyjęcia u pewnej baronowej do nielegalnego kina erotycznego, od ponurej speluny pełnej prostytutek po eleganckie przyjęcia miejscowej elity. Poznaje wiele osób a każda wydaje mu się barwniejsza od drugiej — bo tak też opisuje je Bowles. Tanger jest pełen barwnych postaci, ekscentryków i dziwaków. Bogata lesbijka, która z miejscowego burdelu zabiera jedną z dziewcząt, aby stworzyć z nią coś na kształt związku, naganiaczka szpiegów dla rosyjskiego rządu, przemytnik należący do rodziny miejscowych bogaczy. Każda z tych osób próbuje przeniknąć intencje Nelsona, zakwalifikować go do którejś z grup wpływów ścierających się w mieście, podczas gdy naiwny mężczyzna tak naprawdę nie ma żadnych ukrytych celów. No więc dobrze nie trzyma w napięciu, to nie książka akcji — raczej ponura opowieść, która wygląda źle na początku i zmierza do jeszcze gorszego końca. W Tangerze nieustannie pada, czytelnikowi wszędzie towarzyszą papierosowy dym i opary alkoholu oraz przekonanie o nieuchronnej klęsce. Nie ma tu nic z barwnej, egzotycznej, radosnej Afryki. Dziwne jak na utwór pisarza, który zdecydował się spędzić życie w Tangerze. Jeszcze przypomnienia dla tych, którzy nie znają autora — Paul Bowles to jedna z najbardziej fascynujących postaci dwudziestowiecznej amerykańskiej kultury. Kompozytor muzyki poważnej — podobno utalentowany — podróżnik, poeta i prozaik, tłumacz. Urodził się w Nowym Jorku, w dzielnicy Queens, ale większość życia mieszkał w Maroku, w Tangerze.