Stronę odwiedzono:
26846432 razy
W lipcu spotkanie naszego Dyskusyjnego Klubu Książki odbyło się nietypowo. Gościliśmy w przesympatycznych okolicznościach przyrody na tarasie domu jednej z naszych koleżanek. Tematem dyskusji była tym razem „Wojna i terpentyna” Stefana Hertmansa.
Autor napisał książkę na podstawie dzienników swojego dziadka, które ten powierzył mu przed śmiercią. Porządkuje wspomnienia, przepisując zapiski sprzed lat. Pisze o Pierwszej Wojnie Światowej, która naznaczyła całą jego rodzinę. Opisał trudne życie, przepełnione biedą, ciężką pracą, wojną i dramatycznymi przeżyciami osobistymi. Powieść łączy z jednej strony okrucieństwo, strach i przemoc, z drugiej odwagę, nadzieję i pasje. Tradycyjnie książka na spotkaniu wzbudziła bardzo różne emocje. Z jednej strony zachwyt: rewelacyjna, wielowątkowa, obrazowe opisy, „gęste”, plastyczne obrazy, napisana z wyostrzoną wrażliwością i wyczuleniem. To kartka z historii, Hertmans przypomina o Flamandii, Europie czasów I Wojny Światowej, piękna postać dziadka z jego pasją artystyczną w skrajnie niesprzyjających okolicznościach. Książka zachwyca, wciąga, z przyjemnością się nią obcuje. Z drugiej strony część czytelników oceniło „Wojnę i terpentynę” jako męczącą, przegadaną. Opisy wojny wtórne, nie umywają się do na przykład Remarqu’a. Niepotrzebne szczegółowe opisy zdjęć, które są zamieszczone w tekście i wiele powtórzeń wątków. W kwestii tytułu też zdania były podzielone. Dla jednych był błyskotliwy i trafiony, bo terpentyna jest ciemną strona malarstwa, procesu tworzenia. Inni zarzucali, że tytuł im nic nie mówi o treści, nie jest odkrywczy. Po raz kolejny mieliśmy do czynienia z powieścią, która właśnie dlatego, że wzbudziła skrajnie różne opinie, stała się podstawą do ciekawej dyskusji w ramach spotkania Klubu.