Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Rzeszowie

Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Rzeszowie

samorządowa instytucja kultury Województwa Podkarpackiego i Miasta Rzeszowa

Provincial and City Public Library in Rzeszow

municipal culture institution of Podkarpacie Province and City of Rzeszow

Воєводська і Міська Cуспільна Бібліотека у Жешові

PODKARPACKIE - przestrzeń otwarta

Licznik odwiedzin

Stronę odwiedzono:
26845358 razy

Rzeszów - stolica innowacji

Kultura w Rzeszowie

Pogoda

ZOBACZ TAKŻE:

 

Pogoda

Swiat Pogody .pl

Współpraca z

Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa 2.0

 


 


Kierunek Interwencji 1.1. Zakup i zdalny dostęp do nowości wydawniczych ze środków finansowych Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego

Współpraca z

 

 

 

Współpraca z

Współpraca z

Współpraca zwww

SBP

www.kinder.pl

DKK

ZAKUP NOWOŚCI

 

 


Zakup nowości wydawniczych w 2019 r. realizowany jest ze środków finansowych Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa

Logowanie do SOWA2

 

Przeszłość w pamiątkach ukryta

Academica - Cyfrowa Biblioteka Publikacji Naukowych

System informacji prawnej Legalis

Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich

Zapytaj bibliotekarza

 

DKK we Frysztaku

Spotkanie autorskie z rzeszowską pisarką Magdaleną Zimny-Louis

21-11-2017

14 listopada w Bibliotece Publicznej we Frysztaku miało miejsce spotkanie autorskie z Magdaleną Zimny-Louis organizowane w ramach programu Dyskusyjnego Klubu Książki.

 

Jak miało się okazać było to wydarzenie łączące pokolenia, gdyż poza uczestnikami comiesięcznych spotkań z książką, do biblioteki przyszli również uczniowie Zespołu Szkół w Lubli i Stępinie. Co ciekawe podkarpacka pisarka sama nieświadomie włączyła się w budowanie nici porozumienia, gdyż we Frysztaku pojawiła się wraz ze swoją mamą. Spotkanie rozpoczęło się od zaproszenia na Świąteczne Targi Książki, które odbędą się 24-25 listopada w galerii Millenium Hall w Rzeszowie. Autorka jest bezpośrednio zaangażowana w organizację wydarzenia, stąd opowiadała o tym z wielką pasją. W trakcie spotkania Magdalena Zimny-Louis opowiedziała pokrótce o swoich książkach. Większość z nich napisała na emigracji. Pisarka bardzo lubi umieszczać swoje fabuły na Podkarpaciu, bo jak sama mówi, opisuje miejsca, które zna lub też odwiedza podczas swoich podróży. Autorka przyznała, że nie należy do twórców, którzy nie potrafią pisać kilki książek rocznie. Podsumowując, wato było przyjść do naszej biblioteki.

Anna Dral

 

Magdaleny Zimny-Louis „Zaginione”

 

Tym razem członkowie frysztackiego Dyskusyjnego Klubu Książki w ramach cyklicznych spotkań mieli okazję porozmawiać o „Zaginionych” Magdaleny Zimny-Louis. Dla mnie była to znakomita okazja, by w końcu sięgnąć po książkę, którą kupiłam na Festiwalu Piękniej Książki w Rzeszowie. Wówczas uczestniczyłam także w jednym z pierwszych spotkań autorskich, promujących tę powieść. Po zdobyciu autografu i przyjeździe do domu, włożyłam jednak swój egzemplarz w najodleglejszy kąt mojej półki z dziwnym przeświadczeniem, że chyba ta książka nie jest dla mnie. Wciąż przypominały mi się słowa pani Magdaleny, przyznającej, że „Zaginione” są zupełnie inne niż „Pola”, która była moim pierwszym zetknięciem z prozą podkarpackiej pisarki. Nie wiem, dlaczego doszłam do mylnego wniosku, że książka osadzona w pięknej Armenii, stanie się kolejną propozycją dla zwolenników lekkiej literatury kobiecej. Gdybym wiedziała wówczas to, co wiem teraz, z pewnością nie ociągałabym się tak długo z tą niezwykłą lekturą. Rodzinne spotkania po latach bywają trudne, zwłaszcza kiedy wiemy, że będziemy musieli wrócić do bolesnych wspomnień z przeszłości. Kiedy w drzwiach słynnej autorki powieści Albiny Soleckiej pojawia się jej siostrzenica, w jednaj chwili odżywają wszystkie zabliźnione (lub raczej sprytnie zakamuflowane) rany. Obie kobiety wiedzą, że ich rozmowa nie będzie tylko luźną pogawędką z racji pytań, które wcześniej czy później muszą paść. Helena odwiedza ciotkę wszakże tylko po to, by oznajmić, iż za kilka godzin wylatuje do Armenii, aby odkryć prawdę o matce, która opuściła ją, kiedy dziennikarka była dzieckiem. Dziewczyna oczekuje choćby strzępka informacji, od czego powinna zacząć poszukiwania, lecz początkowo Albina uparcie odmawia pomocy, podświadomie wiedząc, że to wywoła powrót do najboleśniejszych wspomnień i nigdy nierozwianych wątpliwości. Pisarka jednak nie wie, że jedna rozmowa sprawi, iż czy tego chce czy nie, będzie musiała stawić czoło demonom przeszłości. Czytając opis na tylnej okładce „Zaginionych” pewnie niejeden czytelnik pomyśli sobie, że poznał już dziesiątki podobnych historii. Niemniej ci, którzy znają już wcześniejsze dokonania Magdaleny Zimny-Louis, doskonale wiedzą o tym, że autorce bardzo daleko do bezmyślnego kopiowania znanych już schematów. Tym razem pisarka naprawdę wysoko postawiła sobie poprzeczkę, łącząc w swojej powieści dwa zupełnie kontrastowe nurty polskiej literatury obyczajowej. Choć trudno w to uwierzyć, „Zaginione” spodobają się zarówno zwolennikom opowieści bazujących na magii pięknych krajobrazów, jak również tym, którzy zdecydowanie bardziej odnajdują się w opisach dosyć pesymistycznej rzeczywistości. Wszystko za sprawą zastosowania w powieści dwóch niezależnych narratorek. Na treść książki składają się z rozdziały, ukazywane punktu widzenia Albiny oraz Heleny, których losy poznajemy naprzemiennie. Magdalena Zimny-Louis zdecydowała się na niemal całkowite rozdzielenie relacji obu bohaterek zarówno pod względem narracyjnym, jak również fabularnym. Czytelnik jest światkiem bezpośredniego dialogu obu kobiet jedynie na początku i na końcu powieści. Czas pomiędzy tymi spotkaniami to poniekąd dwie zupełnie różne ścieżki poszukiwań, które mają się dopełnić dopiero w finale „Zaginionych”. Wydaje mi się, iż dzięki zastosowaniu takiego posunięcia autorce udało się ukazać trudną relację pomiędzy ciotką i siostrzenicą, której wcale nie ułatwia wspólny cel. Choć mogłoby się wydawać, że obie główne bohaterki są do siebie bardzo podobne (np. z racji pokrewnych zawodów}, to jednak jest inaczej. Różni je przede wszystkim wiek, doświadczenia oraz sama perspektywa spojrzenia na postać Anny. Pomimo że dla Heleny matka jest głównie postacią uwiecznioną na kilku starych fotografiach, dziewczyna podąża jej śladami, a nawet – całkowicie nieświadomie – podejmuje zbliżone decyzje. W momencie wyjazdu do Armenii reporterka tak naprawdę nie wie, czy odważy się, by szukać kobiety, która ją zostawiła. Dziennikarka początkowo wmawia sobie, że wystarczy jej poznanie kraju, aby wypełnić olbrzymią pustkę z dzieciństwa. A może to tylko mizerny powód, żeby Helena mogła uciec od trudnego życia w Polsce? Przez narrację trzydziestolatki do pewnego momentu przewija się przede wszystkim fascynacja niesamowitym pięknem i kulturą Armenii. W tym czasie Albina powraca do lat młodości, kiedy cała przyszła tragedia rodzinna, miała swój dość niewinny początek. Pisarka podświadomie obwinia siebie, że poznała swoją siostrę z człowiekiem, który nie był wart tego, by zostać jej mężem. Dla słynnej autorki jest to, więc nie tylko czas szukania nowych wskazówek, ale także próba wybaczenia sobie pewnych decyzji z przeszłości. Muszę przyznać, że początkowo dużo ciekawsza była dla mnie narracja prowadzona przez starszą z bohaterek powieści. Prawdopodobnie było to związane z faktem, że preferuję fabuły bardzo mocno osadzone w mrocznej i trudnej rzeczywistości. Bardziej optymistyczny obraz prezentowany w rozdziałach o Helenie był dla mnie dużo mniej ciekawy niż zapis przejść jej ciotki. Ta proporcja jednak uległa zmianie w momencie decydującego punktu zwrotnego, który mocno mnie poruszył. Nie oznacza to jednak, iż od razu zaakceptowałam osobowości bohaterek. Początkowo postawy obu kobiet bardzo mnie irytowały, co wbrew pozorom stanowi jedną z największych zalet powieści. Magdalena Zimny-Louis ma fenomenalną zdolność do kreowania niezwykle złożonych osobowości wymyślanych przez siebie postaci. Początkowo obie narratorki ukazane są bardzo powierzchownie, przez co odbiorcy wydaje się, że są dla ogółu zimne i niedostępne. Dopiero poznając je przez pryzmat przeszłości i ich bolesnych doświadczeń, zaczynamy lepiej rozumieć dokonywane przez nie wybory. Autorce udało się bardzo realistycznie ukazać głęboko ukryte schematy, które mniej lub bardziej świadomie, wpływają na nasze decyzje. W związku z tym w książce nie ma miejsca na bardzo płytki przekaz emocji, który znamy z większości współczesnych powieści obyczajowych. Jeszcze podczas spotkania autorskiego zastanawiałam się, jak autorce udało się połączyć klimat współczesnej Armenii z Polską lat osiemdziesiątych. Kluczem okazała się niezwykle podobna atmosfera polityczna przywoływanych okresów. Oba kraje mają wszak bogatą historię związaną z uzależnieniem od ZSRR. Dla podkarpackiej pisarki nie tak ważne są konkretne fakty historyczne, co ich ślad w pamięci ludzkiej. To przez te wspomnienia bohaterowie budują swoje spojrzenie na świat. W tle powieści widać niezwykle drobiazgowo odmalowane realia omawianych okresów. Na pierwszy plan w tym względzie wysuwa się niezwykle realistycznie przedstawiony obraz Rzeszowa z kultowymi miejscami sprzed lat. Pani Magdalena jednak na tym nie poprzestaje, zastanawiając się, jaką spuściznę pozostawił po sobie okres PRL-u na obszarze południowo-wschodniej Polski i jak ten region postrzegany jest teraz. „Cała Rzeszowszczyzna zdała egzamin z bierności zarówno w roku 1970, jak i w 1976, nie dołączyliśmy do tych krnąbrnych miast, Płocka, Ursusa, Radomia, których rozwój za karę wstrzymano na wiele lat. My w nagrodę dostaliśmy zastrzyk, rozdawano tanie służbowe mieszkania, tworzyły się nowe miejsca pracy, podwyżki płac, talony na samochody i pralki, lojalność została nagrodzona. Trudno będzie kiedyś historykom wytłumaczyć ten "Cud znad Wisłoka". Dzisiejsze Podkarpacie, kiedyś jedno z najbardziej socjalistycznych województw, bierne i wierne Partii, po kilkudziesięciu latach stało się bastionem skrajnej prawicy”. Skoro nagle znaleźliśmy się na grząskim gruncie polityki, trzeba wspomnieć o najbardziej kontrowersyjnym bohaterze „Zaginionych”. Wiktor Benc to człowiek sukcesu, którego znają niemal wszyscy. Na wizji to wzorowy członek jednej z prawicowych partii, który z oddaniem wspiera przyszłego kandydata na prezydenta. Pewnie nie jeden jego wyborca zdziwiłby się, gdyby wiedział, że szarmancki parlamentarzysta zaraz po wyłączeniu kamer, zmienia się nie do poznania. Nasz bohater jest, bowiem, idealnym przykładem człowieka bez żadnych zasad, który bez mrugnięcia okiem zmieni światopogląd, jeśli uzna to za korzystne dla siebie. Wystarczy wspomnieć, że swój aktualny status mężczyzna zawdzięcza jedynie szczęśliwemu zbiegowi okoliczności, dzięki któremu nagle niesłusznie został uznany za wzorowego opozycjonistę. Potem, wystarczyło jedynie nie sprostować kłamstwa i korzystać z nadarzających się okazji. Dziś, gdy jest już niemal na szczycie, ma jednak problem, bo poszukiwania Heleny są mu nie na rękę. Jak, bowiem poseł gładko wytłumaczy mediom fakt, że jego córka wyjeżdżając, porzuciła męża, który za kilka miesięcy prawdopodobnie zostanie europarlamentarzystą? Postać Wiktora jest na tyle realistyczna, że pobudza odbiorcę do szukania swego pierwowzoru w realnym świecie. Myślę, że jest to skutkiem tego, iż autorka ma całkiem dobry zmysł obserwacyjny, który potrafi umiejętnie wykorzystać. W Bencu łączy się wszak wiele cech oraz zachowań, które irytują nas w przypadku polskich polityków. Niestety znalazłam również mały powód do narzekań. W egzemplarzu finalnym natknęłam się na dość uciążliwe literówki, które nie powinny ujść uwadze dobrego korektora. Pewnie na ten element popatrzyłabym przez palce, gdyby nie fakt, iż autorka często stosuje zdania wielokrotnie złożone, w których brak jednej litery zmusza do ponownego przeczytania określonego fragmentu. Oczywiście ten problem nie jest na tyle częsty, aby mógł wpłynąć ogólną ocenę powieści, ale jako czytelnik oczekuję od tak cenionego wydawnictwa jak Świat Książki, że takich niedociągnięć w przyszłości nie będzie. Nie ukrywam, że proza Magdaleny Zimny-Louis zawiera w sobie wszystko to, czego oczekuję od nieco ambitniejszej literatury obyczajowej. „Zaginione” są, bowiem idealnym połączeniem mądrej i przedstawionej z najmniejszymi detalami fabuły, dobrze wykreowanych postaci oraz niezwykle dopracowanego języka narracji. Niemniej wydaje mi się, że to, co dla mnie jest największą zaletą książki, dla kogoś innego może okazać się sporym mankamentem. Ta powieść bazuje, bowiem nie na tempie akcji, lecz emocjach bohaterów, co warto mieć na uwadze zanim sięgniecie po „Zaginione”. Anna Dral

Redakcja witryny:
E-mail:

Copyright 2009 WiMBP Rzeszów.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Ideo Realizacja:
CMS Edito Powered by: