Stronę odwiedzono:
26852645 razy
Recenzja napisana przez klubowiczkę Sylwię Marek.
Uwaga możliwe spojlery czytasz na własną odpowiedzialność!!! „Czuł, jak nieskończenie bezpieczniejsze i lepsze jest takie podejście. Sztuka polega na tym, żeby niczego nie pragnąć. W tym tkwi siła. To jest odwaga: odwaga, żeby nie kochać nikogo i nie mieć na nic nadziei”. Quentin Coldwater jest bardzo inteligentnym uczniem szkoły średniej. Uciekając przed innymi ludźmi raz po raz czyta ukochaną serie książek z dzieciństwa nie chcąc z niej wyrosnąć. Ponadto kocha się w swojej przyjaciółce, która chodzi z jego najlepszym przyjacielem. Pewnego dnia po tragicznych wydarzeniach, kiedy to okazuje, się że znalazł martwego mężczyznę zostaje zaproszony na egzamin wstępny do ekskluzywnego college’u dla czarodziejów. Jego życie zmienia się o 180 stopni kiedy zostaje przyjęty oraz poznaje nowych przyjaciół. „Epicka opowieść o magii i innych światach, która znacznie rozszerza granice konwencjonalnego nurtu fantasy….” To zdanie możemy znaleźć na polecajce z tyłu książki. Niestety nie mogę się zgodzić z tym zgodzić. Dla mnie ta książka, a właściwie cała trylogia (próbowałam przeczytać następne części) to zlepek wielu bardzo znanych książek, ale o tym może później. Tak wiec zaczynając od głównego bohatera, który jest typowym przegranym życiowym - mimo, że jest bardzo zdolny- to nie może poradzić sobie sam z własnym życiem i ulega złemu wpływowi nowo poznanych osób. Quentin daje się wciągnąć w seks, alkohol i bezsensowne zabawy, przy czym jest strasznie denerwujący. Pomińmy fakt, że bohaterowie poboczni pojawiają się tylko wtedy, gdy jest to niezbędne dla fabuły. Prowadzi to do wielu rozpoczętych i niedokończonych niestety wątków. Bohater mimo licznych „harców” i zabaw, już po kilku miesiącach na pierwszym roku zostaje przeniesiony dzięki swojej inteligencji na rok drugi. Serio? Bo jeżeli liczba miejsc w klasie była ograniczona to wyrzucili kogoś z drugiego roku ze szkoły? Denerwującego bohatera i niedokończone wątki można jeszcze zaakceptować ale niektóre absurdy i zbyt wyraźne nawiązania do innych książek fantasy już się nie da. Szkoła Breakbills to niestety taki Hogwart tyle, że bez różdżek i mioteł. Ale podobieństwa nie kończą się tylko na Harrym Potterze. Podczas czytania zauważyłam duże podobieństwa do Opowieści z Narni. Wiadomo kraina lat dziecięcych zły władca, który sprawuje rządy kiedy prawowity przywódca jest nie wiadomo gdzie, a władcami mogą być tylko Ziemianie. Do tego czwórka? Zauważyłam też podobieństwa do „Alicji w Krainie Czarów”, „Braci Lwie Serce”, książek J.R.R. Tolkiena, mitologii, a także kilku innych książek, ale nie będę wymieniać co powyciągał z nich autor, gdyż zajęło by to zbyt dużo czasu. Zaletami jest to, że bohaterowie po niestety dość długim czasie przechodzą wewnętrzną przemianę, ponadto nie są nagle heroicznymi postaciami, które to uratują wszystkie wymiary magii i na pewno nie zginą, ponieważ mają przecież super moce. Ciekawie był poprowadzony również wątek Biblioteki, w której były zawarte wszystkie książki napisane bądź jeszcze nie, a także wszystkie biografie każdego stworzenia, które istniało bądź będzie istnieć. Co smutne jedyną postacią , którą zaczęłam nawet lubić był Eliot, ale stało się to dopiero wtedy, kiedy ta postać zaczęła przechodzić swoją wewnętrzną przemianę i wreszcie zrozumiała parę rzeczy. Podsumowując niestety pomysł nie był najoryginalniejszy i wyszło to dość średnio, a szkoda , ponieważ zazwyczaj lubię nawiązania w książkach do innych dzieł literackich i pop kultury. Autor tworząc swoją serie chamsko wyciągnął „smaczki” z innych dzieł nie dając od siebie zbyt wiele. Gdyby nie to, że jest to napisane dość ciężkim i trochę nieciekawym językiem, a do tego dołożone słabe sceny rodem z jakiegoś erotyku, lektura była by nawet ciekawa. A tak wciągnęłam się w czytanie gdzieś 150 stron przed końcem książki, a wcześniej zwyczajnie się z nią męczyłam. Finalnie książka mi się nie podobała , ale doceniam, że autor się starał podczas jej pisania i muszę przyznać, że czytałam gorsze książki, wiec nie wyszło to najgorzej.
W dyskusji uczestniczyło 9 osób.
Następne spotkanie 16 listopada. Rozmawiać będziemy o „Żercy” K. Miszczuk oraz o komiksie „Lucky Luke