|
Recenzja: Wiktoria Szelest – „Stowarzyszenie Umarłych Poetów”
Maj to miesiąc wiosenny, kiedy wszystko odżywa, a cały świat zdaje się promieniować od życia. Jakby na przekór temu, majową lekturą młodzieżowego Dyskusyjnego Klubu Książki została powieść "Stowarzyszenie umarłych poetów". Mówiąc szczerze, nigdy wcześniej nie spotkałam się bliżej z tym tytułem. Co prawda, słyszałam coś o filmie, coś o książce, lecz do tej pory nie czułam potrzeby wgłębiania się w tę historię. A jednak, sięgnęłam po lekturę z ciekawością. Cóż... Tu zaczyna się robić ciężko, ponieważ... Nie do końca wiem, jak tą książkę ocenić. Zdaję sobie sprawę, że została ona napisana na podstawie scenariusza do filmu lecz... Wydała mi się okropnie słaba. Mimo szczerych chęci nie mogłam zapamiętać bohaterów, wszyscy mi się mylili lub mieszali. Nawet ciężko było ich sobie wyobrazić, ze względu na nikły opis wyglądu, lub całkowity ich brak przy niektórych postaciach. Sceny, które powinny mnie o wiele bardziej zasmucić, nie spełniły swojego zadania, bo nie czułam kompletnie żadnej więzi z bohaterami, którzy zbijali się dla mnie w jedną, niekształtną masę, bez charakterów i twarzy. Irytowały mnie ciągłe przeskoki w czasie, których trzeba się było domyślać, dziury w akcji (brak opisanych wydarzeń, o których później nie raz wspominają bohaterowie). Jeśli w scenariuszu to może przejść, ponieważ dużo można dodać historii za pomocą scenerii, czy gry aktorskiej, tak książka oddaje to beznadziejnie.
Historia mi się spodobała, narastanie napięcia w szkole, coraz bardziej uwidaczniające się problemy uczniów elitarnej placówki - majstersztyk. Jednak sama książka nie podołała zadaniu oddania magii filmu. Najwyraźniej niektóre filmowe dzieła, powinny pozostać tylko na ekranie.
W majowym spotkaniu DKK udział wzięło 11 osób, w tym trzy nowe klubowiczki.