|
Poczytna nowela górnicza "Rzeszot" autorstwa Bartosza Sadulskiego - gbura i ladaco była przedmiotem dyskusji na spotkaniu DKK. Części czytelników lektura powieści sprawiła przyjemność, pozostali przeczytali tylko początkowe rozdziały. Niemniej jednak każdy uczestnik spotkania wziął udział w dyskusji.
Bohaterem powieści jest Pan Podedworny, z jednej strony fifak, strojny pidpanek i szałaput, z drugiej światowiec i panisko. Pochodził z Galicji, o jego rodzinie nic nie wiadomo. Po klęsce powstania listopadowego błąkał się po Europie i uczył się języków. Na emigracji zawarł znajomość z czołowymi przedstawicielami romantyzmu: Słowackim, Mickiewiczem, Towiańskim, Dickensem: natomiast utwory Byrona tłumaczył (prawie dając początek nowej polskiej szkole translatorskiej). Po bitwie pod Gdowem został aresztowany i osadzony wraz ze swoim serdecznym przyjacielem, poetą Bartłomiejem Saskim w więzieniu we Lwowie, gdzie poznał Ignacego Łukasiewicza rzeszowskiego pomocnika aptekarskiego. Saski przed śmiercią zapisał mu rodzinną ziemię w Dominikowicach koło Gorlic. Podedworny nie zastanawiając się długo powrócił do Galicji. Odkrył złoża ropy w Siarach, wykonał pierwszy szyb naftowy na świecie, słowem ogarnął go górniczy zew. Doszedł tam, gdzie chciał dojść.
Pan Podedworny to oczywiście postać całkowicie fikcyjna. A powieść to biografia romantyczna Podedwornego - indywidualisty , jednostki wyrastającej ponad przeciętność, światowca, nienasyconego sybaryty i rzutkiego inwestora o nieograniczonych zasobach. Autor zawarł w niej grzeszki i śmiesznostki okresu polskiego romantyzmu. Chęć bycia w centrum wszelkich wydarzeń i odgrywania w nich niezwykłej roli. Podedworny chwali się wszystkim szpilką otrzymaną od Mickiewicza. Sam jeden ratuje Kraków przed pożarem. Na swoich włościach buduje wieżę, z której na wszystko patrzy z góry na swoich robotników i cały świat.
Nie wszystkim czytelnikom odpowiadał sposób prowadzenia narracji w “Rzeszocie”. Klubowicze wprawdzie docenili autora za znajomość historii XIX wieku i swobodę w łączeniu faktów historycznych ze sobą. Jednak ten typ prozy wymaga niezwykłej czujności, gdyż autor niejednokrotnie wyprowadza czytelnika w pole, tocząc z nim swego rodzaju grę. Powieść naszpikowana jest ogromem szczegółów i dygresji, co w znaczący sposób spowalnia tempo czytania. Czytelnicy czuli się tym przytłoczeni. Powieść uruchomiła jednak falę wspomnień. Jedna z czytelniczek przypomniała sobie, że w jej szkole podłoga była pomalowana skałolejem. Inna z kolei używała nafty w charakterze samoopalacza. Babcia kolejnej nieraz spotkała Klobassę, wspólnika Łukasiewicza.